6-latki starsze i młodsze

Katarzyna Hall chce podzielić dzieci 6-letnie na starsze i młodsze. Starsze, tj. urodzone od stycznia do sierpnia, poszłyby w roku 2012 obowiązkowo do szkoły, natomiast młodsze, urodzone od września do grudnia, zostałyby w przedszkolu (zob. wpis minister na blogu). Obowiązek szkolny dotyczyłby więc w Polsce, jak chyba w żadnym innym kraju, sześcioipółlatków. To wprawdzie stan przejściowy, jednak dość kuriozalny.

Cieszę się, że minister Hall zaproponowała coś takiego, ponieważ w końcu wyszedł z niej prawdziwy belfer. Tak właśnie zachowują się nauczyciele. Nawet jak dostrzegą w końcu głupotę swojego pomysłu, to i tak forsują przynajmniej jego część, aby, broń Boże, nie przyznać się do błędu. Przyznanie się do błędu jest bowiem uznawane przez nauczycieli za czyn gorszy od cudzołóstwa i nierządu. Jestem pewien, że gdyby spór trwał dalej, Katarzyna Hall wykłócałaby się, żeby chociaż obowiązkiem szkolnym objąć 6-latki urodzone w styczniu, a pozostałe niech już zostaną w przedszkolu, skoro taka wola narodu.

W szkole nieustannie jestem świadkiem, jak problemy rozwiązywane są krakowskim targiem. Nikt nie chce się wycofać, każdy pragnie, aby jego było na wierzchu, więc w końcu wymyśla się rozwiązanie kuriozalne, ale dające wszystkim odrobinę satysfakcji. Na radach pedagogicznych nieraz zawraca się Wisłę kijem, a spór dotyczy tylko tego, czy zawracać od Płocka, jak chcą matematycy, czy od Torunia, jak proponują poloniści.