Bezpieczeństwo dzieci

Pożegnaliśmy uczniów lekcjami o bezpieczeństwie w czasie wakacji. Przestrzegaliśmy ich przed typowymi niebezpieczeństwami, jakie zagrażają ludziom z dala od domu. Przede wszystkim ostrzegaliśmy ich przed własną głupotą, na co podobno nie ma lekarstwa.

Moi wychowankowie mają 18 lat (druga klasa liceum). Dlatego patrzyli na mnie ze zdziwieniem, gdy mówiłem, że należy chodzić lewą stroną jezdni, przechodzić w miarę możliwości po pasach, po zmroku chodzić z latarką w ręku, nie kąpać się w niestrzeżonych miejscach, nie wchodzić po alkoholu do wody, być miłym i uprzejmym dla miejscowych itd. Część moich uczniów ma prawo jazdy, więc trudno im pojąć, dlaczego mówiłem o takich oczywistościach. Na jednej z lekcji poprosiłem nawet harcerkę, aby przypomniała podstawowe zasady bezpieczeństwa w terenie.

Konia można przyprowadzić do wodopoju, ale nie można go zmusić, aby pił wodę. Podobnie jest z uczniami. W ciągu całego roku szkolnego daliśmy im niezłą porcję ostrzeżeń i pouczeń. Od samych dzieci jednak zależy, czy zechcą z nich skorzystać.

Na pocieszenie można dodać, że wakacje mają też swoją dobrą stronę. Byłem kiedyś na konferencji dla nauczycieli, na której powiedziano, że w lipcu i sierpniu jest najmniej samobójstw wśród młodzieży. Na to niebezpieczeństwo trzeba poczekać do jesieni.