Wstydliwa przeszłość coraz mniej wstydliwa

Starsi nauczyciele zaczynają powoli przyznawać się, że należeli do PZPR. Niestety, nie wszyscy działali w Solidarności i kochali Jana Pawła II. Ta miłość przyszła później. Wcześniej była przynależność partyjna, zapoczątkowana nieraz pod koniec liceum bądź w czasie studiów. Do tej pory zwykle każdy były członek tej partii udawał głupiego. Niby był członkiem, ale w taki sposób, że właściwie nie był. W ogóle nie można się było niczego dowiedzieć.

W ostatnich dniach parę osób miało potrzebę szczerych zwierzeń. Trochę mnie to zaufanie zdziwiło, ponieważ już straciłem nadzieję, że czegokolwiek się dowiem. A tu, proszę, szczera rozmowa. W jej trakcie zostałem zapytany, czy uważam, że zrobili coś złego. Gdy zastanawiałem się, co powiedzieć, usłyszałem: „Darek, powiedz, co miałem wtedy zrobić?”. Nie oceniam swoich starszych kolegów. W ogóle staram się ludzi nie oceniać, nie mam bowiem podstaw, aby oceniać czyjeś wybory życiowe. Próbuję zrozumieć. Gdy tak słuchałem tych zwierzeń, miałem wrażenie, że w tamtych czasach w szkołach była atmosfera, która sprzyjała zapisywaniu się do partii. A ludzie lubią robić to, co jest przyjęte i co robią inni.

To tyle, jeśli chodzi o starszych kolegów. Teraz dwa słowa o młodzieży. Wpadają do mnie absolwenci z ostatnich lat i też odczuwają potrzebę zwierzeń. Dowiaduję się od nich, że wstąpili do partii. Wzięciem cieszą się różne ugrupowania, najczęściej PiS, PO, i SLD (podałem alfabetycznie). Młodzi ludzie pytają podobnie jak starsi, czyli: „Czy to coś złego zapisać się do partii?”. Jak zwykle, nie oceniam. Nie mam podstaw. Tak sobie jednak myślę, że chyba nadeszła pora, aby zorganizować spotkanie młodych ze starymi. Niech wszyscy, których dręczy sumienie z powodu przynależności partyjnej, pogadają ze sobą. Najlepiej właśnie młodzi ze starymi.