Będzie toaleta

Rodzice nauczyli mnie, że dobry gospodarz przynosi wszystko do domu. Tę zasadę stosuję także do moczu. Zresztą nawet gdybym chciał zostawić, to nie ma gdzie. Toalet po prostu w mieście nie ma, szczególnie na Piotrkowskiej. Szedłem dzisiaj od Manufaktury przez całe centrum i musiałem wytwór swojego organizmu donieść do szkoły (ul. Kopernika, ok. 2 km od Manufaktury). Przekonałem się naocznie, że męski pęcherz jest w stanie pomieścić ok. 2 litrów płynu. Wcześniej chciałem wskoczyć w bramę, jak to robi większość przechodniów, ale sumienie krzyknęło, że nauczycielowi nie wypada.

Dzisiejszy dzień jest szczególny i przejdzie do historii miasta. Otóż w Łodzi ogłoszono konkurs na projekt toalety miejskiej (zob. tekst). Można wygrać 20 tysięcy zł. Chociaż chyba nie pieniądze są tu najważniejsze, ale szansa na zdobycie sławy. Artyście, który pomoże władzom miasta zbudować toaletę publiczną na Piotrkowskiej, niechybnie mieszkańcy postawią pomnik.

Zresztą można wymyślić toaletę, która jednocześnie byłaby pomnikiem. Widziałem coś takiego w pewnym dalekim egzotycznym kraju. Otóż jak zachciało mi się wysikać, to przewodnik pokazał niezwykłą budowlę ze stali (przypominała pofalowane arkusze metalu, stojące jeden obok drugiego). Wchodziło się między dwie tafle stali, robiło siku wprost na metal (nie było żadnych pisuarów ani sedesów), a dalej do dzieła przystępowała rdza. Rdza i mocz tak wpływały na stal, że pojawiały się na niej niezwykłe wykwity, barwne i bardzo kształtne. Przewodnik, który też sobie ulżył w tym miejscu, dokonał interpretacji kilku ciekawszych wykwitów, czym wprawił mnie w zachwyt. Wszelkie przykre zapachy wiatr rozwiewał, więc było w tym miejscu miło i przyjemnie.

Myślę, że władze miasta mogłyby taką właśnie ubikację zafundować mieszkańcom. Piotrkowskiej to na pewno nie oszpeci, już wygląda tak, że gorzej być nie może. Toaleta mojego pomysłu zapewne nie będzie najładniejsza, ale za to tania i ma szansę szybko powstać. Wystarczy pojechać na złom i przywieźć to i owo.