Inteligencja starych

Wielką wartością jest bycie młodym. To wzór życia, ideał mądrości i źródło wszelakich cnót. Młodzi mają rację, młodzi są inteligentni, przed nimi przyszłość, do nich świat należy. Niestety, wokół młodych coraz więcej ludzi starych, czyli głupszych, brzydszych, gorszych. Młodzi czują się zawiedzeni. Tyle się mówi o wartości bycia młodym, a przecież wszędzie jest starość, która rządzi i poucza. Jak z tym żyć?

Przygotowujemy uczniów do wykorzystania swojej młodości, ale nie uczymy, jak radzić sobie z wszechogarniającą starością, z kontaktowaniem się z seniorami. A problem narasta. Młodych ubywa, a starych przybywa. Po prostu epidemia. Weźmy pod uwagę nauczycieli. Stajemy się coraz starsi. W mojej szkole polonistów mamy w wieku 30 lat (najmłodsza osoba, niedawno zatrudniona), 40 (to ja, do niedawna byłem najmłodszy), 45, 55 i 65. Podobnie jest wśród innych przedmiotowców, a nawet gorzej, np. nasz najmłodszy matematyk ma 41 lat. A będzie jeszcze gorzej, gdyż wcześniejszych emerytur nie ma, więc każdy pracuje, dopóki wystarczy mu sił, choćby do siedemdziesiątki (w tym wieku nauczyciele też się trafiają). A zatem starzy uczą młodych. Właściwie coraz starsi uczą młodych, którym świat mówi, że są najważniejsi. Uczniowie nie wiedzą, jak tę naukę starców traktować. Przecież nie mogą brać jej poważnie.

Jak szara kura ma uczyć jajko, które uważa, że jest złote, brylantowe, diamentowe? Parę rzeczy trzeba wyjaśnić, inaczej cała nauka na nic. Czy starcy mogą być mądrzy? Czy seniorzy mogą być szlachetni? Czy ludzie w zaawansowanym wieku mogą być wartościowi? Czy młody zyskuje, że uczy go stary, czy raczej traci?

Wiele się dziś mówi o różnych rodzajach inteligencji. Chciałbym dodać do tych typów inteligencję starców. Jest to szczególnie wartościowy rodzaj mądrości, mianowicie oparty na doświadczeniu, tzw. inteligencja z doświadczenia. Kiedy byłem młody, potrafiłem wyczyniać różne cuda matematyczne, czym zadziwiałem nauczycielkę rachunkowości w moim liceum (chodziłem do ekonomika). Teraz ta umiejętność już mi umknęła, czyli stałem się wraz z wiekiem głupszy. Czuję jednak przypływ innego rodzaju mądrości. Otóż gdy rozwiązuję w ramach ćwiczeń umysłu jakiś test na inteligencję, to do każdego zadania mogę opowiedzieć wręcz niezliczoną liczbę historyjek. Pamiętam bowiem masę zdarzeń, które mi się kojarzą z danym problemem.

Ja to jeszcze nic, moi starsi koledzy w szkole to potrafią opowiadać. Ostatnio w gronie seniorów młodszych i starszych rozwiązywaliśmy pewien problem matematyczny. Zanim ktoś wpadł na rozwiązanie, kilkanaście osób podzieliło się z nami swoim niezwykłym doświadczeniem. Gdy został podany wynik, każdy z nas dobrze rozumiał, do czego może on być potrzebny. Opowieści pomogły to zrozumieć. Młodzi, ci piękni, mądrzy, wspaniali, bardzo często nie wiedzą, po co mają się tego czy innego przedmiotu uczyć. No cóż, to normalne. Nie mają inteligencji płynącej z doświadczenia, więc nie rozumieją, jaki jest sens jakiejś wiedzy.

Mądrość niejedno ma imię, może nazywać się Dominika czy Mateusz i mieć lat 16, ale może też nosić imię Kazimierz albo Jadwiga i mieć lat 68. Trudno uwierzyć, prawda?