Podzielić nauczycieli

Sporo nauczycieli akceptuje zwiększenie pensum o parę godzin. Od jakiegoś czasu rozmawiam o tej kwestii z kolegami z różnych szkół i za każdym razem słyszę, że niektórzy z nas za mało pracują. Obowiązków bowiem nauczycielom przybywa wręcz lawinowo, ale rozkładają się one bardzo nierówno. I właśnie ci coraz bardziej obciążani zaczynają wołać, że trzeba dołożyć obowiązków tym nauczycielom, którym do tej pory nie dołożono. Tylko jak? Najlepiej przez zwiększenie pensum.

Związki zawodowe będą protestować – to pewne. Jeśli rząd będzie chciał zwiększyć pensum wszystkim nauczycielom po równo, wtedy nauczyciele zaprotestują. Można się spodziewać masowych wybuchów niezadowolenia. Walka o pensum to dla związków ostatnia deska ratunku. Jeśli przegrają walkę o Kartę, kto będzie chciał do nich należeć? Po likwidacji Karty nastąpi masowy exodus ze związków. Dlatego o Kartę ZNP i Solidarność będą walczyć jak o być albo nie być.

Jeśli rząd chce osiągnąć swój cel, czyli podnieść pensum i w ten sposób zmniejszyć koszty zatrudnienia, musi nauczycieli podzielić. Wtedy tylko nieliczni zdecydują się na protest, reszta zaś uzna, że racja jest po stronie rządu. A zatem jak podzielić nauczycieli, aby zaakceptowali większe pensum?

Najrozsądniejszy wydaje się podział na cztery grupy: 1. Nauczyciele przedmiotów, z których wszyscy lub prawie wszyscy uczniowie zdają egzamin (np. w liceum będą to poloniści, matematycy i angliści – dla nich pensum niech wynosi 18 plus 2 karciane, czyli 20 godzin); 2. Nauczyciele pozostałych przedmiotów egzaminacyjnych (np. historycy, chemicy, geografowie, inni językowcy – pensum 25 godzin); 3. Nauczyciele przedmiotów, z których nie zdaje się egzaminów bądź zdają nieliczni uczniowie (np. katecheci, etycy, wuefiści, nauczyciele przysposobienia obronnego, wiedzy o kulturze, łaciny – pensum 30 godzin); 4. Pozostali nauczyciele (np. bibliotekarze, szkolni pedagodzy – pensum 35 godzin).

Pisałem już o tym, że w mojej szkole wybuchła afera z powodu nierównego podziału obowiązków. Nauczyciele, którzy sprawdzali masę prac w ramach próbnej matury, zdenerwowali się, że dyrekcja przydzieliła im obowiązki przy inwentaryzacji. Uważali, że powinni zostać z tego zwolnieni. Niech katecheci się tym zajmują, a nie poloniści czy matematycy. Na razie afery takie wybuchają w tej czy innej szkole, ale jak rząd zechce dorzucić nauczycielom obowiązków, to ci, którzy są dzisiaj najbardziej obciążeni, zaprotestują. Przyklasną zaś, jeśli rząd dorzuci obowiązków tylko tym belfrom, którzy dzisiaj i tak mają mniej do roboty.