Życzenia kalekie

Ludzie składają czasem takie życzenia, że sami proszą się o awanturę i mordobicie. Staram się opanować, ale przychodzi mi to z coraz większym trudem. Na przykład przed świętami parę osób, w tym także koledzy ze szkoły, życzyli mi, abym „postarał się o drugie dziecko, bo z jednego wyrasta kaleka”. W tym roku kolegom darowałem, tylko się żachnąłem, ale obiecuję, że w przyszłym każdego, kto w jedynaku widzi kalekę, potraktuję wojskowym pasem. Dzieci i starców nie biję, ale dorosłym w sile wieku ręcznie wytłumaczę, że życzenia nie mogą obrażać.

Wcześniej przez piętnaście lat życzono mi, abym dorobił się dziecka, ponieważ „małżeństwo bezdzietne to kalectwo”. Nikomu nie przychodziło do głowy, że mogą być jakieś powody braku potomstwa. Nikt nie zapytał, czy coś mi jest albo jaki mam światopogląd, tylko każdy trajkotał, abym wziął się do roboty i zmajstrował potomka. Teraz też, gdy wreszcie się stało, taki „życzliwy” nie zaoferuje pomocy w opiece nad dzieckiem, tylko truje, abym majstrował drugie, bo pierwsze wyrasta na kalekę. Takie życzenia to szczyt głupoty i bezmyślności, ale niech tam, nie będę dawał w mordę, chociaż zasługują.

Nie lubię świąt właśnie z powodu głupców, którzy nie rozumieją, że o pewnych sprawach lepiej milczeć, a już na pewno nie powinno się życzyć tego samego co roku. Niestety, głupota nie przemija i te same osoby rok w rok powtarzają swoje durne życzenia. Szczególnie wspaniałomyślni potrafią być pod tym względem krewni, którzy np. życzą, abym w końcu znalazł jakąś porządną robotę i dał sobie spokój ze szkołą. I tak od prawie 20 lat.

Jeszcze parę dni i skończy się czas życzeń. Będę mógł w spokoju być tym, kim chcę być, i mieć tyle dzieci, ile mogę mieć.

Jeśli chodzi o uczniów, którzy życzyli mi, abym z nimi wytrzymał, to zapewniam, że przyświecają mi inne cele w pracy niż tylko wytrzymywanie. Jeszcze się o tym przekonacie.

Wszystkim osobom, które są taktowne w składaniu życzeń i nie depczą mi po odciskach, serdecznie dziękuję.