Prawa dla weteranów i kotów

Trwa w mojej szkole polowanie na uczennice, które nie przestrzegają regulaminu. Głównie chodzi o wygląd zewnętrzny. Obowiązują u nas dość restrykcyjne przepisy w tym zakresie. Dziewczyny muszą wyglądać jak – mówiąc słowami Boya-Żeleńskiego – cielątka boże, tzn. naturalnie i niewinnie. Niestety, coraz trudniej nam zmusić nastolatki do takiego przebrania.

Urządziliśmy nagonkę na uczennice, które się tapirują, tatuują, tapetują, pudrują, kolczykują, pindrzą itd. oraz – co najważniejsze – rzucają w oczy. Gdyby komuś przyszło do głowy, że nauczyciele zwariowali, niech wie, iż robimy to wszystko na życzenie rodziców. Zwrócili oni bowiem uwagę, że zaniedbaliśmy nasze obowiązki, przez co tradycja schludnego dziewczęcego ubioru idzie w niepamięć. W moim liceum od lat bowiem przestrzega się zasad wywodzących się wprost z Pisma Świętego. Apostoł Paweł napisał: „Chcę, żeby strój kobiety był przyzwoity, aby ubierały się one prosto, ozdabiały się schludnie, ze skromnością i trzeźwością umysłu, nie różnymi stylami splatania włosów, nie wyszukanymi ozdobami, lecz jak przystoi kobietom pobożnym, mianowicie dobrymi uczynkami” (1 List do Tymoteusza 2:9). Jesteśmy pewni, że jak dziewczyny wrócą do schludnego ubioru, to wyniki na maturze będą zdecydowanie lepsze.

Nie mam nic przeciwko naszej tradycji, więc tropię wszelkie przejawy nieskromnego ubioru tak samo zaciekle jak dyrekcja. Uważam tylko, że prawo szkolne nie może być równe dla wszystkich. Otóż upomnienia należą się, owszem, czemu nie, młodszym uczennicom. Tu trzeba reagować surowo. Jednak można by przymknąć oko na ubiór osób, które są w klasie maturalnej i mają lat 18. Otóż dorosłość daje pewne prawa, choćby do własnego stylu. Jeśli zaś chodzi o ubiór dzieci, to decydują rodzice. A rodzice żądają biblijnego drylu. Stąd ta nagonka i polowanie. A Statutowi Naszemu, Niezniszczalnemu, Wiecznemu, Jedynemu, szacunek i chwała na wieki wieków. Amen.