Narkotyki w lekturach

Za Giertycha tropiliśmy homoseksualistów w lekturach, a teraz nastała pora na wyrzucenie z kanonu dzieł propagujących zakazane używki. Mało już się tego ostało, gdyż komisja ds. wartości chrześcijańskich w szkołach dba, aby dzieci czytały tylko o tym, że dobro zwycięża zło. Niestety, jakaś siła nieczysta wciąż wciska do kanonu narkotykową literaturę.

Ostatnio omawiałem z klasą maturalną poezję Juliana Tuwima. Zupełnie nieświadomy zagrożenia kazałem przeczytać wiersz „Do krytyków”. A oto, co się kryło w dziele autora „Lokomotywy”:

„Miasto na wskroś mnie przeszywa!
Co się tam dzieje w mej głowie:
Pędy, zapędy, ognie, ogniwa,
Wesoło w czubie i w piętach,
A najweselej na skrętach!
Na skrętach – koliście.”

Mimo że młodzież zwykle ma problemy ze zrozumieniem poezji, to z tym wierszem nie miała żadnego problemu. Nie tylko wszyscy pojęli, że poeta twierdzi, iż największą radość odczuwa się „na skręcie” (tj. po wypaleniu skręta), ale nawet szczerze się z mistrzem zgodzili. Nie ma to, jak być na skrętach. Ach, jakie ognie, ogniwa, co się wtedy dzieje z człowiekiem, gdy sobie zajara! Wiedział już o tym Tuwim, my też wiemy – nareszcie jakiś życiowy wiersz na języku polskim. A co do tytułu, to też wszystko jasne. Przecież tu chodzi o przeciwników jarania. Tuwim to był gość. Nic dziwnego, że jego teksty śpiewają młodzi. Zob. piosenkę w wykonaniu Akurat.