Gdzie parkować?

Chodzą słuchy, że nie będzie można parkować samochodów na terenie przylegającym do szkolnego boiska. Podobno ma to być miejsce przeznaczone na uczniowski spacerniak, wolny od spalin, po prostu czysta ekologia. Młodzież powinna w czasie przerw wychodzić na świeże powietrze, aby dotlenić umysł. Do tej pory nikomu nie przeszkadzało, że samochody stały po bokach, a spacerowało się szerokim środkiem. Teraz może być inaczej. Żadnych samochodów, tylko natura.

Jak ktoś pracuje w centrum dużego miasta, to ma problem. Tu wszędzie parkingi są płatne, a bezpłatne tylko w hipermarkecie. Najbliższy jest trzy kwadranse drogi od mojej szkoły lub 20 minut piechotą i pięć tramwajem. Do tego należy doliczyć 10 minut czekania na przystanku. Wychodzi na to samo. Nic dziwnego, że nauczyciele spanikowali. Przecież koszt parkowania pod szkołą (miejsca przy chodniku są płatne) to połowa tego, ile się zarobi za prowadzenie lekcji. Jak się doda paliwo, wychodzi na zero. Komunikacja miejska w Łodzi jest fatalna (gdybym korzystał, potrzebuję na dojazd z domu półtorej godziny, a samochodem – 30-40 minut).

Cała nadzieja w dyrekcji, która przecież może tak zinterpretować przepis o zakazie parkowania przy szkolnych boiskach, że i wilk będzie syty, i owca cała. Można też jakiś skrawek terenu oddzielić od boiska, przeznaczyć na parking, a dalszą część nazwać spacerniakiem. Jak się chce ulżyć nauczycielom, to wszystko można. Jest tylko jeden warunek. Dyrekcja musi jeździć samochodem, a z tym, niestety, różnie bywa.