Sabotaż, czyli dlaczego giną ważne dokumenty

Ktoś musiał się wkurzyć na szkolną papierkomanię, gdyż zaczęły ginąć ważne dokumenty. Do tej pory można było wszystko zostawić w pokoju nauczycielskim, a teraz trzeba trzymać przy sobie. Ostatnio zginął spis podręczników, które obowiązują w naszej szkole. Nauczyciele sumiennie powypisywali nr programu, nr dopuszczenia, tytuł, nazwiska autorów itp. Zbieranie danych trwało miesiąc, gdyż każdy musiał sobie przypomnieć, z czego uczy. Gdy w końcu lista powstała, ktoś ją rąbnął. Teraz spisujemy wszystko od nowa.

Na początku ogarnęła nas wściekłość na złodzieja. Szczególnie mocno zdenerwowała się osoba, która była odpowiedzialna za sporządzenie spisu. Napisała nawet na tablicy, że zamorduje człowieka, który ukradł. To jednak okazało się przysłowiowym przybiciem gwoździa do trumny, gdyż teraz na pewno złodziej nie odda. Nawet gdyby ktoś znalazł przypadkowo, to wyrzuci z obawy, aby nie padło na niego podejrzenie, że ukradł. Jakaś szansa na znalezienie dokumentu byłaby, gdyby wyznaczono nagrodę.

Z powodu zaginięcia spisu miałem więcej roboty. Jednak nie czuję złości na złodzieja. Nawet go popieram. Przecież te wszystkie papiery, które sporządzamy w szkole, zdają się psu na budę. Już dawno ktoś mądry powinien sabotować tę naszą próżną robotę. Żałuję, że nie ja wpadłem na ten pomysł.

Dzisiaj na polecenie dyrekcji przeprowadzałem ankietę w jednej z klas. Uczennica – mądra i zdolna – zapytała, czy może nie brać udziału w pracy, która nie ma sensu. Musiała jednak zobaczyć w moich oczach strach (za jej odmowę ja dostałbym po głowie), gdyż w końcu wypełniła ankietę. Cała szkoła wie, że nie ma żadnego pożytku z tych papierów, ale nie pojawił się odważny, który by się zbuntował. W końcu znalazł się anonimowy sabotażysta. Lepszy taki sprzeciw niż żaden.