Kto morduje bałwany?

Zrobiłem z córką kilka bałwanów, ale ich żywot był bardzo krótki. Najpierw ktoś zabrał marchewkę i umieścił w swoim bałwanie, potem komuś zachciało się skopać ich śniegowe tyłki. To, co pozostało, rozdeptano. Trudno dziecku wytłumaczyć, dlaczego ludzie okradają i niszczą bałwany. Przecież one cierpią, odczuwają ból i jest im bardzo przykro. Czyż można się zresztą się spodziewać, aby nie bolało, gdy ktoś wyrywa nos z twarzy czy rozwala głowę albo rozdeptuje brzuch?

Staram się zaszczepić mojej córce przekonanie, że w człowieku więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę, ale w sprawie zamordowanych bałwanów tracę siłę przekonywania. Co taki bałwan zawinił ludziom, że musieli go wdeptać w glebę?

Wymyślam, że może wiatr za mocno wiał albo bałwan wybrał się na spacer, ale wiem dobrze, że tak wcale nie jest. Widziałem już parę razy, jak rodzice robili ze swoim dzieckiem bałwana, niszcząc przy tym robotę innych (zabieranie marchewki to norma). Dla dorosłych bałwan to martwa kupa śniegu. Ale nie dla dzieci. Ta istota czuje, ma swoje problemy, przeżywa świat na podobieństwo ludzi. Kto krzywdzi bałwana, ten tak naprawdę wyrządza krzywdę dziecku. Niestety, często własnemu dziecku. Miała być zabawa na śniegu, a wyszedł horror. Maleństwo się krzywi, rodzice myślą, że to z zimna, a to z powodu marchewki, którą kochana mama wyrwała innemu bałwanowi z nosa. Po prostu ohyda.