Razem, młodzi przyjaciele

MEN chce wprowadzić w gimnazjach obowiązek wspólnej pracy. Nie udało się zmusić nauczycieli do pracy zespołowej (upadła idea ścieżek międzyprzedmiotowych), więc teraz urzędnicy chcą się wziąć za uczniów (zob. źródło). Jak wiadomo, w gimnazjach każdy sobie rzepkę skrobie, a powinno się skrobać wspólnie. Dlatego MEN chce, aby uczniowie obowiązkowo brali udział w zespołowych projektach. I to pod groźbą nieukończenia gimnazjum.

Sama idea, że trzeba działać razem, piękna i godna pochwały. Jednak wprowadzanie jej wraz z restrykcjami, że kto się będzie uchylał, ten nie ukończy gimnazjum, grozi porażką już na starcie. Sprawa się rypnie i już. Nie tak się zachęca ludzi do nauki. Groźby i sankcje nie mają nic wspólnego ze współczesną pedagogiką. Być może sankcjami w MEN skutecznie motywuje się do pracy urzędników, ale na pewno nie podziała to na uczniów, szczególnie w tak trudnym wieku, w jakim są gimnazjaliści. Gwarantuję, że młodzi będą mieć w głębokim poważaniu pracę zespołową. Aby nie było wstydu, nauczyciele wykonają za dzieci całą robotę, a potem wpiszą do papierów, że pracowały dzieci jak ta lala.

Nie mogę pojąć, dlaczego MEN narzuca szkołom pracę pod groźbą sankcji. Właściwie wszystko, co płynie do szkół z góry, ma wymiar przymusu. Skoro tak, to ludzie głównie produkują papiery, a wcale nie pracują. Tak było ze ścieżkami, tak jest obecnie z godziną karcianą. Cała para idzie w przekonanie nadzoru, że robota jest wykonywana, czyli w sporządzanie stert dokumentów, iż nakaz MEN jest realizowany.

Przed świętami na tablicy ogłoszeń w mojej szkole pojawiło się przypomnienie, aby wypełnić dzienniki godzin karcianych. Dawno nie widziałem piękniejszej współpracy nad fikcją. To nie znaczy, że nauczyciele nie spędzają po lekcjach wielu godzin z uczniami. Spędzają, jednak MEN nie interesują fakty, lecz specjalny sposób dokumentowania tej pracy. A w tej sprawie lepiej nie ufać sobie, lecz zdać się na wspólnie wypracowany wzorzec wypełniania kart. Więc ludzie radzili, pytali i wypełniali papiery tak, jak się je w całej Polsce wypełnia. Podejrzewam, że z nowym pomysłem MEN będzie podobnie – w papierach OK., w rzeczywistości figa z makiem.

Uważam, że ideę współpracy uczniowskiej należy wprowadzić do szkół nie jako obowiązek czy przymus, lecz jako rzecz całkowicie dobrowolną. Można by zachęcić nauczycieli, aby realizowali ten pomysł. W mojej szkole już teraz wiele takich projektów jest realizowanych dobrowolnie (np. od lat funkcjonuje projekt „Młodzi łodzianie promują swoje miasto” – licealiści robią go we współpracy z gimnazjalistami). Gdy MEN wprowadzi przymus i sankcje, wtedy prawdziwe projekty padną, a w zamian powstanie wiele fikcyjnych. Jaki nauczyciel będzie chciał się naprawdę wysilać, gdy projekty realizowane na papierze będą sto razy piękniejsze od rzeczywistych? Zanim MEN coś wprowadzi do szkół, niech najpierw sprawdzi, jaki jest stan faktyczny. Mam wrażenie, że nie ma o tym bladego pojęcia.