Egzekwowanie regulaminowego stroju

W dzienniku lekcyjnym pojawiły się nowe rubryki, zwane „Monitorowaniem pracy wychowawcy”. Przeczytałem z uwagą, jakie działania dyrekcja uznaje za najważniejsze, dlatego będzie je pilnie śledzić. Rzuciło mi się w oczy to, czego nie robię, a mianowicie „Egzekwowanie regulaminowego stroju uczniów”. U mnie kartki czyste, gdyż nie przeprowadzam „wyrywkowej kontroli” (nazwa kolejnej rubryki) ani nie wpisuję nazwisk uczniów, których podglądałem. Natomiast w dziennikach innych klas rubryki wypełnione stosownymi wpisami (data badania strojów, nazwiska uczniów, podpis wychowawcy). Jestem jednak pewien, że jutro i mnie się uda złapać uczniów w nieregulaminowych strojach, gdyż niektórzy przyjdą w czerwonych czapkach i z doklejoną białą brodą, a tego statut naszej szkoły nie przewiduje.

Dyrekcja wkleiła do każdego dziennika kartki z nowymi zadaniami i zdawkowo poinformowała wychowawców, że mają wziąć się do pracy. Trzeba zatem obserwować, jak uczniowie chodzą ubrani, i wpisywać nazwiska do dziennika. Dyrekcja narzuciła nam te zadania, nie rozmawiając z nauczycielami, co my na to. A przecież z pedagogicznego punktu widzenia takie macanie uczniów jest szkodliwe. Obserwowanie ich strojów, gapienie się, czy młodzi mają tatuaże, czy nie mają, czy na tyłkach noszą zakazane stringi, czy regulaminowe gacie, czy pokazują pępki, czy z je zakrywają itd., jest pedagogicznym wstecznictwem. Takie metody wychowywania dzieci, czyli prowadzenie wyrywkowych kontroli, gapienie się i wpisywanie nazwisk do dziennika (ważny dokument szkolny), są dopuszczalne być może w karnych placówkach zamkniętych, ale nie w renomowanym liceum. Co się dzieje?

Zastanawiam się, czy dyrekcja sama wpadła na ten pomysł, czy też otrzymała takie polecenie z góry. Mam nadzieję, że kazano. Ale kto mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł? Zwierzyła mi się koleżanka, która była kilka dni temu w wydziale edukacji. Otóż trafiła tam na pewnego urzędnika, którego zaczęła podejrzewać – na podstawie jego zachowania i dziwnej mowy – że chyba dopadła go jakaś choroba psychiczna. No cóż, choroba nie wybiera. Zresztą każdy może popaść w paranoję i np. widzieć różowe króliki biegające po szkołach. Gorzej jednak, gdy ktoś swoją paranoję zaczyna narzucać innym, np. każe tropić różowe króliki wychowawcom. Co do strojów, to uczniowie mojego liceum chodzą sami z siebie ubrani bardzo regulaminowo. Nawet za bardzo, gdyż mam wrażenie, że ja ubieram się bardziej kolorowo i odważniej niż oni. Co tu więc sprawdzać, co kontrolować, co monitorować? Chyba tylko własne półkule mózgowe.

A co mi tam, ja potrafię mieć gest. Od dnia dzisiejszego będę monitorował stroje wszystkich, nie tylko uczniów, ale także nauczycieli, pracowników administracji, a także dyrekcji. Więc jak mi któryś, nie ma znaczenia, czy dyrektor, czy woźny, przyjdzie na jutrzejszą wigilię w dżinsach, to ja to odnotuję. Niestety, zdarzało się, że na najważniejsze akademie ludzie przychodzili ubrani bardzo nieregulaminowo, szczególnie kadra. Ale to już nie ujdzie mojej uwadze. Będę opisywał stroje wszystkich dzień po dniu. Tylko proszę mnie nie brać za chorego psychicznie – ja robię to, co mi kazano (proszę zajrzeć do dzienników i zobaczyć). Nauka nie zając, poczeka, aż sprawdzę, czy się wszyscy porządnie ubrali.