Sprawy rodzinne, czyli wagary

Przerwa świąteczna trwa w tym roku prawie dwa tygodnie (od 23 grudnia do 3 stycznia), ale niektórym ludziom to za mało. Część uczniów wróci do szkoły kilka dni później, a niektórzy pojawią się po tygodniu, a nawet w połowie stycznia. Wychowawca otrzyma od rodziców usprawiedliwienie, że przyczyną nieobecności były sprawy rodzinne. Co to oznacza?

Sprawą rodzinną może być wycieczka do innego kraju, opalanie się na plaży nad ciepłym morzem, tanie wczasy itd. Nie odmawiam ludziom tej przyjemności, szczególnie gdy nie stać ich na wczasy w sezonie, chodzi raczej o sposób załatwienia tej sprawy. Część rodziców przychodzi już teraz do wychowawcy i rozmawia jak człowiek z człowiekiem, czy szkoła planuje coś specjalnego na początek stycznia, czy dziecko dużo straci, gdy nie będzie wtedy na lekcjach, jak może uzupełnić zaległości itd. Tak postępują jednak tylko nieliczni rodzice. Inni nie uprzedzają szkoły, a nawet mówią dziecku, gdy ono się waha: „A co ci mogą zrobić?”. Czasem uczeń przychodzi i szczerze rozmawia, iż rodzice zabierają go w daleką podróż do Meksyku czy Hongkongu, dlatego prosi wychowawcę o wyrozumiałość. Niestety, najczęściej ani nie mówi rodzic, ani dziecko, tylko inni uczniowie śmieją się, że kolegi nie ma na lekcjach, gdyż włóczy się po Afryce.

Od szkoły wymaga się wiele: aby zarówno dobrze przygotowała do egzaminów, jak też wychowała i do tego jeszcze znosiła cierpliwie wszystkie fanaberie rodziców. Tylko że tych trzech rzeczy nie da się połączyć. Jeśli rodzice przekonują dziecko, że szkoła nic mu nie może zrobić, to niech potem nie oczekują, iż uczyni z dziecka geniusza. Gdy przyglądam się frekwencji niektórych uczniów, to odkrywam, że 15 proc. nieobecności jest spowodowanych chorobą, 5 proc. strachem przed lekcjami (klasówkami, kartkówkami itd. – rodzice wszystko usprawiedliwiają), 5 proc. nieobecności to nagroda za dobre wyniki (niektórzy rodzice nagradzają swoje dzieci prawem niechodzenia czasem na lekcje w zamian za dobre stopnie) i 10 proc. to sprawy rodzinne (np. weekendowe wyjazdy, po których w poniedziałek nie przychodzi się do szkoły, tanie wczasy w trakcie roku szkolnego, wolne piątki na wyjazd itd.). Niektórym uczniom zbiera się 49 proc. nieobecności. Więcej nie można, gdyż trzeba by zdawać egzamin klasyfikacyjny.

Szanuję rodziców i uczniów, którzy przychodzą wcześniej i dogadują się z wychowawcą, że coś ważnego wypada w czasie lekcji, np. egzamin na prawo jazdy, atrakcyjny wyjazd, dlatego proszą o wyznaczenie materiału do zaliczenia. Co mam myśleć o rodzicach i uczniach, którzy prezentują postawę, a co mi może szkoła zrobić? Niech sobie jeżdżą w diabły po całym świecie, tylko niech potem nie gadają, że szkoła nie wychowuje i nie uczy. Jak wychowywać i jak uczyć, gdy rodzice swoją postawą wszystko psują?

Piszę o tym, ponieważ dochodzą do mnie wieści, że znowu różne osoby planują nie pojawić się w szkole z powodu atrakcyjnych wyjazdów; i nie raczą porozmawiać o tym z nauczycielami. Niektórzy maturzyści rezygnują nawet z próbnej matury, byle tylko przedłużyć sobie ferie. A potem rodzice napiszą, że proszą o usprawiedliwienie tych dni z powodu ważnych spraw rodzinnych. Ludzie, może i to są sprawy rodzinne, jednak nie zaszkodzi uprzedzić o nich wcześniej. Inaczej nazywa się to chamstwem i wymigiwaniem od obowiązków. Nastolatki mogą wpaść na taki pomysł, aby sobie wagarować, niestety, często inicjatywa wychodzi od rodziców. „To co – proponuje tatuś albo mamusia – pojedziemy w tajemnicy przed szkołą na Ibizę? Nie martw się, przecież nauczyciele nic ci nie mogą zrobić”.