PiS likwiduje gimnazja

PiS kusi wyborców obietnicą zlikwidowania gimnazjów i przywrócenia czwartej klasy liceum. Gdy dojdzie do władzy, wprowadzi stary porządek. Ryszard Terlecki, PiS-owski polityk odpowiedzialny za edukację, obiecuje:

„W dziedzinie edukacji przywrócimy rzeczywisty charakter szkoły ogólnokształcącej, tzn. zlikwidujemy gimnazjum, przywrócimy czwartą klasę liceum. Po drugie rozszerzymy program nauczania w zakresie wiedzy o państwie i historii. Po trzecie zapewnimy studentom możliwość bezpłatnego studiowania na trzech kierunkach. Zapewnimy też stypendium dla tysiąca osób rocznie po to, by najzdolniejsi uczniowie mogli studiować na najlepszych uczelniach międzynarodowych.” (zob. źródło)

PiS pochyla się nad człowiekiem i słucha, czego sobie życzy. To prawda, większość ludzi chciałaby likwidacji niesławnych gimnazjów i przywrócenia czwartej klasy liceum. Jednak chciałaby na zasadzie, że chce się, aby było jak dawniej, bo wtedy będzie dobrze. Niestety, to, co było, przeminęło i nie wróci. Nie naprawi się szkolnictwa, przywracając stary porządek. Kto tak sądzi, jest sentymentalnym durniem, a nie ekspertem. Oczywiście, miło powspominać stare dobre czasy, gdy byliśmy piękni i młodzi, a dzieci kochane i grzeczne. Jednak politykę edukacyjną państwa trzeba budować na czym więcej niż na wspomnieniach kilku safandułów.

Dzisiejsze dzieci mają inne doświadczenia niż ich rówieśnicy z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wiara, że wystarczy zapędzić gimnazjalistów do szkół podstawowych, a będą grzeczni, a ich starszych kolegów dłużej trzymać w liceach, a będą mądrzy, to naiwność granicząca z idiotyzmem.

Niestety, PiS ma taki sam pomysł na edukację, jak czterech starszych panów, którzy w barze przy piwie snują wizję o poprawie kraju przez powrót do tego, co już było. Nasłuchałem się tego wielokrotnie, za każdym razem, gdy zachodziłem do baru. Podoba mi się, że politycy PiS zaczęli słuchać, co mówią ludzie w swobodnych rozmowach. Jednak od polityków wymaga się czegoś więcej, niż obietnicy, że zrealizują sentymentalne rojenia swoich wyborców.