Co wychowawca powinien wiedzieć o uczniu?

Nie wiedziałem, że uczeń choruje poważnie na serce, więc nie zwolniłem go z intensywnego marszu. Stracił przytomność, musieliśmy go nieść po górach. Wspominam to zdarzenie sprzed lat, ponieważ dowiedziałem się, że zmarł chłopiec, który brał udział w szkolnych zawodach sportowych (zob. Śmierć na bieżni). Pamiętam, że nie wiedziałem też, iż jedna z moich uczennic choruje na poważne zaburzenia psychiczne (schizofrenii nie stwierdza się obecnie u osób niepełnoletnich). Sprawa wyszła na jaw w bardzo dramatycznych okolicznościach.

Rodzice nie zawsze informują szkołę (dyrekcję, pedagoga, wychowawcę) o specjalnych potrzebach swojego dziecka. Sądzą, że chronią w ten sposób córkę czy dziecko. Boją się napiętnowania, wytykania palcem, krytyki itp. Czasem spełniają prośbę dziecka, które za żadne skarby nie chce, aby się wydało, że jest chore. Nieraz sami rodzice nie chcą się przyznać, że mają chore dziecko. Nie przyznają się sami przed sobą, iż potomek wymaga specjalnej troski.

Nie pamiętam wycieczki, podczas której nie dochodziłoby do sensacji z powodu ukrywanej niepełnosprawności ucznia. To prawda, że kilkanaście lat temu dzieci potrafiły być okrutne wobec kolegów, którym coś było. Teraz jednak wiele się zmieniło. Uczniowie są bardziej otwarci, nie tylko na choroby fizyczne, ale także na ułomności psychiczne. Także nauczyciele potrafią już trzymać język za zębami.

Nie podoba mi się, że wychowawca nie otrzymuje pełnej informacji o uczniu. Szkoły powinny przekazywać sobie pełną dokumentację, np. o tym, co działo się z uczniem w poprzednich latach, na co cierpiał, jakiej pomocy mu udzielono itd. Tymczasem muszę budować tę kartę od zera. Nic o uczniu nie wiem, a nie zawsze mogę liczyć na otwartość rodziców. Jadę na trzy dni – od poniedziałku do środy – z grupą swoich uczniów. Razem z innymi klasami będzie nas ok. 200 osób. Nie wierzę, że wszyscy są zdrowi jak rydze. Na niektórych trzeba by szczególnie uważać. Nie wszyscy są zrównoważeni, niektórym „odbije palma”, będą stanowić zagrożenie dla innych. Ponieważ nie mam pojęcia, kto wymaga specjalnej troski i uwagi, wszystkich trzeba będzie trzymać krótko. Dojrzałym, zdrowym uczniom może się nie spodobać, że będą traktowani jak osoby niepełnosprawne, niezrównoważone, schorowane. Niestety, dla dobra jednej chorej owieczki trzeba chuchać na całe zdrowe stado. Nie byłoby tego, gdybym wiedział o każdym uczniu wszystko.