Nie wybrałem jeszcze podręcznika

Minęły dwa tygodnie nauki, a ja jeszcze ani razu nie skorzystałem z podręcznika na lekcji. Nie był mi potrzebny w żadnej klasie. Zawsze zwyciężał Internet (jako źródło wiedzy o epoce, pisarzu) oraz książka – pełen tekst lektury. Kilka klas zapytało mnie, czy w ogóle w tym roku będziemy korzystać z podręcznika, a ja odpowiedziałem, że raczej nie. W zeszłym roku częściej prosiłem uczniów o wyciągnięcie wydruków z Internetu, testów niż o przynoszenie książek (wyjątek stanowiły lektury). Jestem zatem przygotowany, aby całkowicie zrezygnować z podręczników.

Tegoroczna afera związana z podręcznikami (niby nowe, a tak naprawdę stare w nowych okładkach, za to dużo droższe) może przyczynić się do tego, że szkoły zaczną z nich masowo rezygnować. Wydawnictwa edukacyjne tak zażarcie walczą o zysk, że mogą przegapić chwilę, kiedy nauczyciele będą mówić do uczniów: „Wyciągnijcie PDF-y”, „Wyjmijcie kserokopie”. Zresztą kserówki już dziś odgrywają na lekcjach o wiele ważniejszą rolę niż podręcznik. Wystarczy tylko przemyśleć sprawę, uświadomić sobie, że książka oferowana przez wydawnictwa edukacyjne to przeżytek, do tego moralnie splamiona, a będziemy mieli ją z głowy.

Całkiem poważnie rozważam bojkot podręczników, ponieważ w takim kształcie, w jakim oferują je wydawnictwa (drogie, ciężkie, banalne), są one mało przydatne. To znaczy przydają się do pracy z leniwymi, mniej inteligentnymi osiłkami, jednak do prowadzenia rzetelnej nauki się nie nadają (uczucie niedosytu jest zbyt wielkie).