Sześciolatki oceniają szkołę

Najmłodsi uczniowie oceniają szkołę bardzo sensownie. Pewien sześciolatek powiedział, że w przedszkolu było lepiej, ponieważ dzieci często wychodziły do ogrodu. Niestety, większość szkół nie ma ani ogrodu, ani nawet porządnego podwórka.

W związku z ryzykiem zachorowania na grypę przeczytałem swoim uczniom zalecenie, aby jak najczęściej wychodzili na świeże powietrze. Młodzi mieli nietęgie miny, ponieważ na zewnątrz szkoły jest bardzo nieświeże powietrze. Na tyłach szkoły jest maleńkie boisko oraz parking dla samochodów – wszystko razem ma kształt typowej miejskiej studni, a to oznacza duchotę. Od frontu zaś i z boku są dwie ulice, z tego jedna bardzo ruchliwa, a druga jeszcze bardziej. Odpoczywanie w tym miejscu jest tak samo przyjemne jak spacerowanie po wysypisku  śmieci.

Popieram postulat sześciolatka, aby nauka w szkole była łączona z wychodzeniem do ogrodu. Jak nie można tego zorganizować w macierzystej placówce, należy część lekcji realizować w terenie. Niektórzy nauczyciele piszą nawet specjalne programy, aby móc wychodzić z dziećmi na świeże powietrze. Więcej możliwości w tym zakresie reforma dała nauczycielom wychowania fizycznego. Ci bowiem mogą prowadzić lekcje, gdzie chcą, nawet w lesie.

Głosy sześciolatków są wyjątkowo cenne, ponieważ tym dzieciom nie jest jeszcze wszystko jedno. Należy więc całkiem poważnie podchodzić do opinii najmłodszych i w miarę możliwości starać się zmieniać szkoły zgodnie z ich pragnieniami. Postulat „każda szkoła z ogrodem” jest bardzo mądry, a zasada „codziennie przynajmniej jedna lekcja w ogrodzie” jeszcze mądrzejsza. Czołem, sześciolatki, nauczyciele są z was dumni!