Truskawkowa matura

Kolejny temat, za który mogę dostać po głowie, czyli truskawki. Nie chodzi mi jednak o smaczne czerwone owoce, lecz o testy maturalne. Coraz więcej egzaminatorów nazywa swoją pracę przy sprawdzaniu matur zbieraniem truskawek. To znaczy, że podchodzą do tej pracy jak do sezonowego zbioru owoców. Dawniej bardzo przeżywali to zadanie, dyskutowali z pracownikami Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej, a teraz po prostu w milczeniu robią to, co im się każe. Sprawdzają testy z takim samym nastawieniem, jakby zbierali truskawki. Wrzucają do koszyczków, nie patrząc, czy owoce nadają się do czegoś, czy nie nadają. Chodzi o to, aby koszyczek był pełen. Wszyscy w końcu zrozumieli, że pracuje się na akord i im bardziej bezmyślnie, tym wydajniej.

Długo trwało, zanim pracownikom CKE i OKE udało się ubezwłasnowolnić egzaminatorów, ale w końcu się udało. Sprawdzanie matur zamieniło się w zbieranie truskawek. Pamiętam, że podczas zbioru truskawek, tego właściwego, miałem ochotę niektóre owoce wyrzucać bądź pozostawiać na krzaczkach, ale wytrawny zbieracz pouczył mnie, żebym nie deliberował nad jakością owoców, tylko wrzucał, co popadnie. W ostateczności zrobi się z tych owoców wino proste, a do tego zgniłki nadają się idealnie. Podczas sprawdzania prac maturalnych do egzaminacyjnego koszyczka także trafiają zgniłki. Nie wątpię, że na te zgniłki też czekają jacyś odbiorcy. W ostateczności trafią do prywatnych uczelni marnej kondycji, gdzie będą mogły fermentować do woli. Kiedyś egzaminatorzy nie rozumieli tej zasady, dlatego dyskutowali z pracownikami OKE, że jednak jakaś truskaweczka powinna zostać odrzucona. Teraz jest wszystko jasne. Każda truskawka do koszyczka, każda praca do zaliczenia. A po sezonie policzymy zyski.

Jeśli chodzi o truskawki, to lubię tylko dorodne i dojrzałe. Rozumiem jednak, że z tymi zgniłymi też trzeba coś zrobić. Jednak jeśli będziemy te zgniłe truskawki tak ochoczo przyjmować do zbioru, to co roku będzie ich się rodziło coraz więcej. A w końcu na jeden koszyk truskawek będzie przypadała tylko jedna dorodna, a reszta nadawać się będzie wyłącznie na fermentację w kiepskich uczelniach. I co wtedy zrobimy? Dostosujemy poziom studiów do jakości truskawek? Już zresztą wykładowcy lepszych uczelni nie bardzo wiedzą, co z tymi truskawkami robić, tak są kiepskiej jakości.

Egzaminatorom po tegorocznym sezonie truskawkowym radzę solidnie się upić. Tylko nie winem truskawkowym, bo strasznie zamula.