Przecieki i co dalej

Nie pierwszy i nie ostatni raz wyciekły testy egzaminacyjne, ale pierwszy raz nie udało się brudów wyprać w czterech ścianach Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Problem ujawniły media i teraz trzeba coś z tym zrobić. Tylko co?

W poprzednim numerze „Głosu Nauczycielskiego” opublikowałem tekst pt. „Przecieki” (15 kwietnia 2009), ostrzegając, że maturzyści są pewni, iż przecieki testów maturalnych będą dostępne w internecie (do matury jeszcze ponad miesiąc, a na razie padła twierdza testów gimnazjalnych). Zasada pedagogiczna mówi, że jak młodzież się czymś chwali, np. że bierze narkotyki, to w gronie tych chwalących się jest ktoś, kto bierze, a nie tylko się chwali. I podobnie jest z przeciekami testów egzaminacyjnych. Jeśli absolwenci zapewniają, że mieli dostęp do testów przed godziną zero, a obecni maturzyści są pełni nadziei graniczącej z pewnością, że testy będą dostępne w internecie przed godziną zero, to nie należy tych sygnałów lekceważyć.

CKE obudziła się z ręką w nocniku i teraz próbuje te siki wylać na innych. Winni mogą być dyrektorzy szkół i nauczyciele, którzy mogli mieć dostęp do testów – aluzja jasna i czytelna. Winni mogą być kurierzy firm przewozowych – aluzja jeszcze jaśniejsza i czytelniejsza. Natomiast nie ma skazy i zmazy w pracy urzędników CKE i podlegającej jej OKE. A przecież winny może być każdy, tj. zarówno głupi Jasio, jak i sam oświecony dyrektor CKE, profesor Krzysztof Konarzewski. Dopóki jednak winy nikomu nie udowodniono, badać należy strukturę pracy CKE nad testami (organizację przygotowywania, weryfikowania i rozprowadzania testów), gdyż to może wiele wyjaśnić.

Na razie dyrektor CKE mydli oczy opinii publicznej, twierdząc, że winni zostaną ukarani (zob. tutaj). Oby nie okazał się Edypem, który szukał winnego, gdy sam nim był. W każdym razie radzę wstrzymać się z prawieniem kazań i wygłaszaniem morałów. A jak policja złapie dzieciaka, który przez swój komputer umieścił testy w internecie, to nie uwierzę, ze winny jest ten dzieciak (zob. informacje o złapaniu podejrzanego). Nie róbcie z nas idiotów. Przecieki testów egzaminacyjnych to o wiele grubsza sprawa. Trzeba kopać w tym bagnie aż do samego dna, a wtedy niejednego trupa się wyciągnie i niejeden smród ujawni.