Chłosta dla nauczycieli

Informacja o ukaraniu chłostą nauczycieli brzmi jak spełnienie marzeń uczniów, dlatego nie wiem, czy traktować ją poważnie (zob. tekst). Wprawdzie mam przyjaciół, którzy podróżując po świecie, natknęli się na publiczne batożenie przestępców, ale nigdy nie słyszałem o karaniu chłostą nauczycieli. Ponieważ sporo internautów cieszy się z batożenia belfrów, nie pozostaje mi nic innego, jak polecić wszystkim zachwyconym podróż do krajów, gdzie takie praktyki są stosowane. Warto jednak wiedzieć, że w tych krajach najczęściej karę batów (do stu uderzeń) wymierza się niesfornym turystom (np. za picie alkoholu).

Nauczycieli ukarano za notoryczne spóźnianie się do pracy. Nie wątpię, że niektórzy nauczyciele są niepunktualni. Zdarza się, że do pracy przychodzą bardzo spóźnieni. Niektórzy belfrowie tak szkolą swoich uczniów, że ci potrafią ukryć przed dyrekcją fakt, iż nauczyciel w ogóle nie pojawił się na lekcji. Biorą klucz do sali, wchodzą i udają, że lekcja trwa. Ja, niestety, nie przeszkoliłem swoich uczniów, więc gdybym się spóźnił, czekaliby jak cielęta na korytarzu i wszystkim rzucaliby się w oczy. Zresztą zdarza mi się czasem tak prowadzić lekcję, np. bez zapalania światła albo siedząc w ostatniej ławce razem z uczniami, że gdy ktoś z dyrekcji przechodzi obok sali, to ma wrażenie, iż mnie nie ma w pracy.

Jak karać nauczycieli za spóźnianie się do pracy? Tego nie wiem, ale wiem, jak nagradzać uczniów, którzy ukrywają spóźnienia swoich nauczycieli. Może mi się ta wiedza kiedyś przyda. Nie chcę zapeszyć, gdyż każdemu może się zdarzyć nieszczęście, ale do tej pory zawsze przychodziłem do pracy punktualnie. Spóźniłem się tylko raz, gdy ukradli mi samochód. Wtedy właściwie też się nie spóźniłem, tylko zrezygnowałem z przyjścia do pracy, gdyż musiałem udać się na policję. Nie spóźniam się pewnie dlatego, że mieszkam daleko od pracy. Ja i kolega z Pabianic przyjeżdżamy najwcześniej, gdyż mamy najdalej (ja niby z Łodzi, ale do szkoły jadę przez Aleksandrów). Pewnie jakbym mieszkał rzut beretem od szkoły, to miałbym problemy z punktualnością.

Punktualności uczyłem się w prywatnej firmie, gdzie szef tę sprawę traktował bardzo surowo. Raz zwracał uwagę, potem prosił, a za trzecim razem zwalniał spóźnialskiego z pracy. Zwolnienie boli bardziej niż solidne baty. Niejeden z kolegów naprawdę wolałby zostać wybatożony niż zwolniony. Ale cóż, Polska kraj cywilizowany, tu się nie bije nawet wtedy, gdy pracownik bardzo chce.