Nierówność sześciolatków

Popieram posłanie 6-latków do szkół, ale zgroza mnie ogarnia, gdy słyszę, jak MEN realizuje ten pomysł. Wydawało mi się, że głównym celem zmian w szkolnictwie miało być wyrównywanie szans edukacyjnych dzieci. Tymczasem jest odwrotnie. Zmniejszenie wieku obowiązku szkolnego jest tak przeprowadzane, że dzieci urodzone w roku 2003 i młodsze będą najbardziej nierówno wyedukowane spośród wszystkich dotychczasowych pokoleń. A oto, co MEN funduje tej grupie wiekowej.

Jak donosi dzisiejsza Wyborcza, w przedszkolach odbędzie się ogólnokrajowe badanie starszaków (5-latków), czy są intelektualnie, psychicznie, fizycznie, moralnie i społecznie przygotowane do pójścia o rok wcześniej do szkoły. Zostaną zbadane tylko dzieci, które chodzą do przedszkoli, a pozostałe nie. Nastąpi zatem podział pokolenia na dzieci certyfikowane i pozbawione tak ważnego papierka. Sam dostęp do badań jest przywilejem, gdyż poza przedszkolami na takie badania trzeba czekać w kilkumiesięcznej kolejce.

Niestety, dzieci posiadające certyfikat gotowości do szkoły wcale automatycznie nie pójdą do szkoły. O tym mają decydować rodzice: chcą czy nie chcą. I mamy kolejny podział. Rodzic rodzicowi nierówny. Ludzie – jak mówi jedna z przypowieści biblijnych – dzielą się na głupich i mądrych. Mądrzy ludzie dbają o to, aby kaganek ich wiedzy nieustannie napełniany był oliwą, natomiast głupi myślą, że nigdy nie zabraknie im mądrości. Ponieważ popieram wcześniejszą edukację dzieci, postawię sprawę jasno. Głupi rodzice zostawią swoje 6-letnie dzieci w domach, a mądrzy poślą do szkół. Poślą je także dlatego, że będą pewni, iż w klasach 6-latków znajdą się tylko dzieci certyfikowane, czyli mądrzejsze, i mające mądrych rodziców. Może zamiast mądrych powinienem pisać ambitnych, ale w sumie chodzi o to, że swój przyciągnie swojego, tzn. będziemy mieli klasy złożone z podobnych do siebie dzieci. Kolejny podział gotowy.

Pewnie mam skłonności kasandryczne, ale oczami wyobraźni widzę, co będzie się działo za lat kilkanaście. W liceach i na studiach młodzież będzie się dzieliła na tych, którzy są przyspieszeni, i na tych, którzy są opóźnieni w rozwoju. Już widzę minę mojej córki, gdy ktoś jej zada pytanie: „Jesteś przyspieszona czy opóźniona?”.

Zdarza się, że piękne sprawy są wykonywane bardzo głupimi metodami. I właśnie ta sprawa do takich należy. Niestety, Katarzyna Hall nie umie – nawet jak ona i jej zespół wymyśli coś świetnego – reformować edukacji. Także teraz weszła na bardzo grząski teren. Wycofać się nie chce, a iść pełną parą do przodu nie może. Pozostało jej zatem siedzenie w miejscu, wymyślanie bzdur i czekanie, czy grunt okaże się na tyle twardy, że coś się na nim zbuduje. Zapewniam, że w ten sposób niczego się nie zbuduje. Pójdzie się na dno, szkoda tylko, że z całym pokoleniem. Trzeba ratować dzieci, póki można: albo do szkoły wszystkie 6-latki, albo wszystkie do przedszkoli, a nie takie fiku myku na patyku.