Może Wharton?

Śmierć pisarza otwiera mu drzwi do kanonu lektur i tym samym zamyka serca uczniów. Pamiętam egzaminy dojrzałości, podczas których młodzi ludzie jeden po drugim tłumaczyli, że ich ulubionym pisarzem jest William Wharton. Nie mogłem tego wytrzymać. O Homerze nic, o Dantem tyle co nic, o Szekspirze niewiele, a o Whartonie wszystko. Ewidentnie przeczytali i do tego z wielką przyjemnością. Całe tłumy uczniów czytały Whartona. Tak było w latach 90., ale obecnie mówić o wyjątkowej popularności tego pisarza wśród młodzieży to kurtuazja.

Czym kierują się młodzi, wybierając książki do czytania? Nie ma bowiem wątpliwości, że czytają i to więcej niż starzy. Tylko kogo czytają i dlaczego? Jest mnóstwo książek, które oszalały od ciszy, ponieważ nikt ich nie czyta. O książkach Whartona było głośno, były czytane i to na potęgę. Czy teraz, gdy przeminie hałas związany ze śmiercią autora, odejdą w ciszę zapomnienia i porosną bibliotecznym kurzem? Co stanie się z Ptaśkiem, co ze Spóźnionymi kochankami, a co ze Stadem itd.? Czy wyciągnie ich tylko ręka przymuszona do czytania przez nauczyciela?

Książki starzeją się tak samo jak pisarze, a w końcu umierają. Bywają wyjątki: Homer, Dante, Szekspir… i … wszystko w rękach czytelników… może William Wharton.