Postarali się

Dzień Nauczyciela czyni uczniów lepszymi, podobnie jak Dzień Kobiet czyni mężczyzn lepszymi. Przyjmuję, że lepsza część uczniów złożyła dziś nauczycielom życzenia, także lepsza część absolwentów pamiętała o swoich dawnych nauczycielach. Życzenia zwykle się nie spełniają, ale miło jest usłyszeć dobre słowo od drugiego człowieka.

Myślałem, że żaden emerytowany nauczyciel nie przyszedł dziś do szkoły, ale potem dowiedziałem się, że paru się kręciło, tylko nikt ich nie poznał. A ci, co poznali, akurat się spieszyli, więc nie zaprosili do pokoju nauczycielskiego. Musieli to być dawni emeryci, skoro nie śmieli wejść bez zaproszenia. A może to tylko duchy dawnych belfrów nawiedziły mury szkoły. Dyrektor w przemówieniu wspomniał nawet o kilku takich, którzy, jeśli nauczają, to tylko w niebie. Zabrzmiały czcigodne nazwiska, zrobiło się miło.

Sześćdziesiąte drugie pokolenie uczniów złożyło dziś ślubowanie. Odśpiewaliśmy hymn narodowy (przypominam: „z ziemi włoskiej do Polski”), potem hymn szkoły (przypominam: „mocne dłonie wystarczą”). Zasłużeni nauczyciele otrzymali nagrody dyrektora (jedną trzecią oddali w ramach podatku tej hydrze nienasyconej, która jeszcze nie zginęła), niezasłużeni dostali słowa pociechy, czyli uwagę, że też są zasłużeni, ale zabrakło dla nich pieniędzy na nagrody. Rodzice uczniów przesłali za pośrednictwem swoich dzieci życzenia radości z uczenia ich pociech. Było naprawdę miło.

Minister edukacji miała podobno coś do przekazania nauczycielom, ale wybrała drogę pocztową, więc jej list zostanie odczytany za dwa tygodnie. Nie spodziewam się niczego miłego.