Bal nauczycieli

Jeszcze nigdy w życiu nie byłem na balu nauczycieli, a jestem nauczycielem od 15 lat. Byłem na wielu innych balach, w tym na balu budowlańców w rycerskim zamku oraz balu polityków w fabrykanckim pałacu (a przecież ani budowlańcem, ani politykiem nie jestem). Ironia losu!

Nie mam na myśli uroczystego spotkania rady pedagogicznej, bo na takich spotkaniach bywam co roku. Chodzi mi o bal, na którym bawiliby się nauczyciele ze wszystkich łódzkich i podłódzkich szkół. Dzień Nauczyciela jest po to, aby się cieszyć z wyboru, jakiego dokonaliśmy przed laty. Dzień Nauczyciela jest po to, aby integrować się z nauczycielami z regionu. Dzień Nauczyciela jest po to, aby się hucznie bawić. Poloneza czas zacząć!

Bawią się hucznie kolejarze i brukarze, górnicy i hutnicy, policjanci i biskupi, dziennikarze i lekarze itd., tylko nauczyciele nie mają swojego balu. Zamiast iść na huczny bal i bawić się w towarzystwie kilkuset nauczycieli, my pójdziemy w małych grupkach na piwo. W niektórych szkołach może i będzie coś większego, np. przyjęcie dla obecnych i byłych nauczycieli, ale to i tak nic w porównaniu z imprezami, jakie mają górnicy, hutnicy, budowlańcy itd. Nie mają nauczyciele balu – rzecz okropna!

Prezydent Łodzi nagradza 100 nauczycieli, minister edukacji nagradza kilkuset, dyrektorzy szkół nagradzają w każdym województwie kilka tysięcy osób. A jednak balu nie ma. Jest jakiś tam poczęstunek – jajko z serem na kromce chleba i herbata w filiżance. A gdzie bal do białego rana? Gdzie ten wielki bal?

Dopóki wielkiego balu dla nauczycieli nie będzie, nie uwierzę, że nam sprzyja Jezus Maryja. Nie uwierzę, że nam sprzyja prezydent, premier, minister edukacji, kurator, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, dyrektor wydziału edukacji. Po prostu nikt. Jak może nie być balu na całą Polskę w Dzień Nauczyciela?