Jedzmy razem

Człowiek uczy się wtedy, kiedy je. Aby to zrozumieć, wystarczy przeczytać „Pana Tadeusza” albo obejrzeć „Ucztę Babette”. Najważniejszych rzeczy uczymy się podczas spożywania posiłków, np. tradycji oraz miłości do najbliższych. Nie na próżno mówi się, że przez żołądek można dotrzeć do serca. Tymczasem w szkołach coraz mniej wspólnie się je.

Nie mam na myśli jedzenia ukradkiem byle czego, lecz wspólnych uroczystych posiłków. Obiad z wychowawcą daje więcej niż dziesięć godzin wychowawczych. Herbata z polonistą oświetla bardziej niż kilkugodzinne tłumaczenie zawiłości literatury. A jednak nie propaguje się wspólnego spożywania posiłków ani zwyczaju picia kawy czy herbaty wspólnie z nauczycielem.

Ćwiczymy dzieci w kłamstwie, że głowa nie potrzebuje jedzenia. Tymczasem jest wprost przeciwnie. Głowa, jeśli ma wypełniać się wiedzą, potrzebuje dyscypliny, a dyscypliny można nauczyć się tylko przy wspólnym posiłku. Uczniowie nie jedzą razem z nauczycielami, czyli nie mają okazji, aby stać się zdyscyplinowanymi. W następstwie braku dyscypliny nie chce im się uczyć. Młodzi tracą serce do nauki, w miarę jak coraz mniej wspólnie jedzą.

Jedyny ratunek – wszyscy razem z powrotem do stołu.