Nowy przedmiot – ekonomia w praktyce

Zaskoczyła mnie deklaracja władz oświatowych: „Doceniając znaczenie treści  ekonomicznych w nauczaniu, MEN proponuje uczniom liceów nowy, dotychczas nieistniejący przedmiot mający charakter zajęć praktycznych – ‚Ekonomię w praktyce'” (zob. całą wypowiedź). Zastanawiam się, na czym ma polegać praktyczne uczenie ekonomii. Obawiam się, że i w MEN nie bardzo wiedzą. Jednak chcąc zachować twarz wobec tekstu „Gazety Wyborczej” o zmniejszeniu liczby godzin przedsiębiorczości, na wyrost obiecano cud edukacyjny.

Nie potępiam propozycji. Wprost przeciwnie – chwalę. Nie bardzo jednak widzę w szkołach możliwości wprowadzenia ekonomii w praktyce. Oczywiście spróbować można. Nic tak nie uczy zasad rządzących pieniądzem jak samodzielne zarabianie i wydawanie. Można by więc zorganizować zakładanie uczniowskich firm. Niech szkolna dziatwa zakłada prawdziwe firmy, tj. z kapitałem założycielskim, z księgowaniem przychodów i rozchodów, z obowiązkiem gromadzenia rachunków. I niech wykonuje na rzecz klientów jakąś pracę. Jaką, to zależy od zapotrzebowania na okolicznym rynku (w Łodzi brakuje np. sprzedawców, kelnerów, opiekunów dzieci i starszych osób). Nauczyciele mogliby nadzorować funkcjonowania takich firm, a uczniowie poznawaliby, jak trudno jest zarobić sto złotych, a jak łatwo wydać.

Nie popieram natomiast realizowania ekonomii w praktyce w formie pielgrzymek do istniejących firm. Sam kończyłem liceum ekonomiczne, więc pamiętam wizyty w firmach i wysłuchiwanie przemądrzałych przedstawicieli tych firm, którzy patrzyli na nas z góry, bo musieli (szef im kazał) coś nam powiedzieć o funkcjonowaniu biznesu. Kończyło się na wiekopomnym: „Jak skończycie studia ekonomiczne, to zrozumiecie”. A potem pokazywano nam dział księgowości i inne miejsca, których sam widok uczy każdego człowieka mądrości. Jeśli więc MEN chce w takiej formie realizować ekonomię w praktyce, niech najpierw sprawdzi, jak idzie nauczanie ekonomii w technikach.

Pomysł z wprowadzeniem ekonomii w praktyce doskonały, jednak realizacja musi być przeprowadzona z głową. Najlepiej uczyć się na błędach, jednak nie swoich, tylko cudzych. Zachęcam zatem do wyciągnięcia wniosków z nauki ekonomii w liceach i technikach ekonomicznych. Niech MEN nie wyważa otwartych drzwi.

Świetna jest też propozycja Czesława o nauczaniu cechowym (pod kierunkiem mistrza – zob.).