Brakuje tysięcy nauczycieli

Otwieram gazetę i czytam, że w nowym roku szkolnym zabraknie ok. 20 tysięcy nauczycieli. Niestety, nie w Polsce, tylko w Niemczech (zob. tekst). Zastanawiam się, jak Niemcy to robią, że muszą zabiegać o pedagogów. Ciekawe, kiedy w Polsce będzie podobnie. Kiedy u nas skończy się myślenie, że jak się komuś nie podoba nauczycielska pensja, to niech się zwolni? Na razie wydaje się, że droga do tego daleka, ale pozory mylą. Dzisiaj wprawdzie dyrekcja martwi się głównie tym, czy przyjdzie wystarczająca liczba uczniów, gdyż inaczej nad szkołą zawiśnie groźba likwidacji. Ale niedługo dyrekcje szkół mogą mieć problemy ze znalezieniem pracowników. Kiedy tak się stanie?

Na razie polska gospodarka wchłania głównie pracowników fizycznych, natomiast jeszcze nie potrzebuje zbyt wielu ludzi wykształconych. Jednak to się powoli zmienia. Dziś na polonistyce nie mnożą się wyłącznie przyszli nauczyciele (gdy ja studiowałem, wszyscy mieli obowiązkową specjalność nauczycielską, bo innej nie było), lecz także kandydaci do pracy w gospodarce. Gdy przyjaciel ze studiów polonistycznych poszedł pracować do firmy farmaceutycznej, uznaliśmy to za rzecz absolutnie wyjątkową – dziś nie jest to takie rzadkie. Działy marketingu wchłaniają ludzi, którzy dawniej poszliby do szkół. A zatem gdy tylko polska gospodarka będzie w większym stopniu wchłaniać ludzi po studiach, w szkołach zacznie brakować nauczycieli.

Mam nadzieję dożyć tej zmiany. Wierzę, że nastąpi ona o wiele szybciej, niż się niejeden z nas spodziewa. Stawiam na 8-10 lat. I nie chodzi mi o pustą satysfakcję, lecz o normalność. A normalność byłaby wtedy, gdyby awans nauczycieli polegał nie tylko na zdobywaniu kolejnych stopni w tej samej szkole, lecz także na przechodzeniu – w ramach awansu – z jednej szkoły do drugiej. Oczywiście to musiałoby się opłacać. Dziś praca w lepszej szkole oznacza tylko więcej roboty za te same pieniądze. A często za mniejsze. O przenoszeniu się z jednej miejscowości do drugiej – jak to jest w Niemczech – na razie w Polsce nie ma mowy. Nie istnieje coś takiego jak ściąganie kadry pedagogicznej z różnych stron kraju. Ale tak będzie. Wierzę, że za kilka lat otworzę polską gazetę i przeczytam, że w nowym roku szkolnym, np. 2018/2019, zabraknie w Polsce 10 tysięcy nauczycieli. A potem otworzę listy z ofertami pracy dla nauczycieli w całym kraju. Kibicujmy zatem gospodarce – w niej cała nadzieja.