Pedagogika cierpienia

Maska cierpienia bardzo się zestarzała, ale nie w polskim filmie. W sobotę miała okazję przekonać się o tym prawie cała moja szkoła, ponieważ wybraliśmy się do kina obejrzeć „Katyń” Wajdy. Kilka osób przyniosło usprawiedliwienia od rodziców, że do kina nie pójdą, gdyż film już widziały. Nie wszyscy rodzice rozumieją, że szkolne wyjście do kina służy czemuś innemu niż obejrzenie artystycznej nowości.

W ogóle nie oglądałem filmu Wajdy jako dzieła artystycznego, gdyż wtedy musiałbym włączyć do odbioru krytykę. Oglądałem „Katyń” z zadumą i tego samego oczekiwałem od moich uczniów. Wspólne wyjście do kina służy właśnie temu, aby nauczyć się zadumy nad polską historią, nad cierpieniem, jakiego zaznali nasi przodkowie. Katyń dla wielu Polaków stanowi nadal przeżycie traumatyczne, ale też rośnie liczba tych osób, dla których są to przeżycia całkiem obce. I właśnie szkoła służy temu, aby – parafrazując Wajdę – uczyć się nie zapominać historii własnego narodu.

Nie wiem, czy młodzież dumała we właściwy sposób, gdyż nie siedzę w sercu każdego ucznia. Okoliczności bardzo nie sprzyjały dumaniu, ponieważ sala kinowa znajduje się w centrum rozrywki i handlu, tj. w łódzkiej Manufakturze. Ja sam, wychodząc z kina, mimo woli zrzuciłem z ramion płaszcz patrioty, bowiem wpadł mi w oczy niezły płaszcz ze skóry. Już chciałem wejść do butiku, aby przymierzyć, ale w ostatniej chwili przypomniało mi się, że powinienem nadal dumać. O mały włos pierwszy lepszy punkt handlowy zniszczyłby we mnie poczucie tożsamości narodowej. Gdybym dał się skusić, wtedy po filmie o cierpieniu mógłbym powiedzieć tylko: „Fajny płaszcz widziałem”. Zły jestem na siebie, że w ogóle ten skórzany płaszcz zobaczyłem. Ciekawe, co widzieli moi uczniowie.