Czterodniowy tydzień nauki

Tydzień nauki w szkołach powinien być czterodniowy. Uczniowie zwalniają się z lekcji, ponieważ muszą być na kursie języka angielskiego. Wychodzą wcześniej, ponieważ spieszą się na trening. Zdarza się, że rodzic usprawiedliwia nieobecność dziecka informacją, że miało ono korepetycje. Nie ma się czemu dziwić. Niewielu osobom wystarcza dziś oferta państwowej edukacji. Szkoda tylko, że uczniowie muszą wybierać między kursem a lekcjami albo między korepetycjami a kołem zainteresowań. Dobrze byłoby, gdyby mieli możliwość brać udział i w jednym, i w drugim. Dlatego proponuję wprowadzić czterodniowy tydzień nauki dla uczniów, a jeden dzień dać im na korepetycje bądź kursy. A jak ktoś nie chodzi na żaden kurs ani nie bierze korepetycji, to miałby dodatkowy dzień na samokształcenie.

Jeśli chodzi o wdrożenie tego pomysłu, to biorę pod uwagę dwie wersje. Pierwsza: można by wprowadzić jeden dzień wolny dla wszystkich, np. piątek. Wtedy także nauczyciele mieliby czterodniowy tydzień pracy. Druga wersja: wprowadzamy dzień wolny rotacyjnie, np. klasy pierwsze mają wolny poniedziałek, klasy drugie – wtorek, trzecie – środę. Przydzielać wolny dzień można by według opracowanego przez radę pedagogiczną harmonogramu. Jednak w tej drugiej wersji tylko uczniowie mieliby wolny dzień, zaś nauczyciele pracowaliby w systemie pięciodniowym. Ale przynajmniej byłoby w szkole luźniej.

Dając uczniom wolny dzień na załatwienie swoich spraw, szczególnie na dokształcanie się, władza miałaby czyste sumienie i trochę więcej pieniędzy w budżecie. Zresztą i tak posłowie zaplanowali pieniędzy na edukację tylko tyle, że tydzień nauki powinien być trzydniowy.