Ile lekcji kosztuje urlop?

Tydzień spędziłem z rodziną nad Bałtykiem w pięknej miejscowości Lubiatowo. Teraz przychodzi mi podliczyć wydatki. Nie będę liczył w złotówkach, ponieważ to niewiele powie. Policzę według zarobków nauczyciela, czyli w walucie zwanej lekcją. Nie będę podawał, ile wynosi 1 lekcja w złotówkach, gdyż każdy nauczyciel to wie, a ludzi spoza branży nie chcę przerażać. Powiem tylko, że w moim przypadku jest to lekcja nauczyciela mianowanego z 13-letnim stażem. Ile zatem lekcji kosztował mnie tydzień pobytu nad polskim morzem z żoną i dwuletnią córką?

Zatankowałam benzyny w Łodzi za 13 lekcji i to mi wystarczyło prawie do samego Bałtyku, mimo że moja łada sporo pali. Zatankowałem w Choczewie ponownie i znowu z portfela ubyło mi 13 lekcji. W Lubiatowie wynająłem tzw. kwaterę, tj. mały pokój u gospodarzy za 2 lekcje dla dorosłej osoby i 1 lekcję dla dziecka. W sumie nocleg całej rodziny kosztował mnie 5 lekcji na dobę. Do plaży trzeba było iść 2 kilometry, więc zdecydowaliśmy się jeździć samochodem, co kosztowało mnie 1 lekcję za 5 godzin parkowania w lesie w dzień powszedni lub 4 godziny postoju w weekend. Na śniadanie wydawałem 2 lekcje, a na obiad albo 5, jeśli to był zwykły bar, albo 12, jeśli zachciało nam się zakosztować kuchni w cudownym Szlacheckim Gnieździe, pięknej restauracji w Kopalinie. Lody nad samym morzem równe są 1 lekcji – przypominam, że cały czas liczę wydatki dla trzech osób (jedna malutka). Oprócz tego piliśmy piwo, ja więcej, żona mniej, a dziecko w ogóle; na piwo dziennie wydawałem średnio 2 lekcje. Kolacja składała się z czegoś słodkiego w Szlacheckim Gnieździe (4 lekcje) albo z przekąski w barze (2 lekcje). Na coś tam jeszcze wydawałem, w końcu urlop jest od tego, aby spełniać zachcianki.

W sumie dzień pobytu nad Bałtykiem kosztował mnie albo 17 lekcji (bary: wtorek, czwartek, sobota), albo 27 (wytworna restauracja: poniedziałek, środa, piątek). Razem z dojazdem wyszło nieomal 180 lekcji. Ponieważ 18 lekcji daję w tygodniu, muszę pracować ponad 2 miesiące, aby spędzić z rodziną 1 tydzień nad Bałtykiem. O konsekwencjach życia ponad stan na razie nie myślę, ponieważ jeszcze jestem w trasie powrotnej. Nie chcę się denerwować, gdyż czekają mnie weekendowe korki, policjanci na drogach… A właśnie! Jeśli fotoradar nie był atrapą, 10 lekcji zapłacę za przekroczenie szybkości na terenie zabudowanym. A teraz idę napić się kawy na tzw. krzywy ryj, bo zaczynam oszczędzać.