Część zamiast całości

W okresie studiów papierosy kupowałem na sztuki, do tego na kredyt. Z tej prostej przyczyny wolę część zamiast całości. Gdy więc usłyszałem, że minister Legutko opowiada się za czytaniem lektur w całości, wywołało to we mnie odruchową niechęć. Może się mylę, ale propagowanie całości uznaję za zły pomysł. Pachnie mi to skłonnością do torturowania ludzi. Oczywiście ktoś inny może myśleć inaczej. Gdy pytałem grupę uczniów, która za żadne skarby nie chciała czytać jakiejś lektury w całości, czy następne klasy powinny omawiać daną książkę, wszyscy mówili, że tak. Sami nie czytali, a innym kazali. Wręcz nie wyobrażali sobie, aby można było tej pozycji nie czytać od deski do deski. W związku z tym nabrałem przekonania, że za hasłem czytajcie książki w całości stoją ci, którzy na pewno w całości książek nie czytają. Jeśli się mylę, przepraszam.

W każdym razie postawa ministra w sprawie lektur wydaje mi się podejrzana. Uważam, że część lektury jest często lepsza niż całość. Ja sam czytam książki w całości, bo jestem tak naiwny, że wierzę do samego końca, iż w każdej coś ciekawego mi się jeszcze trafi. I zwykle daję się nabrać. Nieraz poza pierwszym zdaniem w książce nie ma już nic godnego uwagi. A często jeden dobry fragment idealnie oddaje treść i formę całości, tak więc nie ma sensu męczyć się i czytać dalej, bo dalej jest to samo albo nawet gorzej.

Świat się zmienia. Dziś nawet piosenki sprzedaje się na sztuki, a nie na całe albumy. Dlaczego z literaturą miałoby być inaczej? Nawet dziwię się, że wydawcy do tej pory nie wpadli na pomysł, aby wydawać książki w ten sposób, żeby można było w księgarniach kupować tylko pojedyncze strony. Na przykład usłyszałem, że Ignacy Karpowicz wydał nową książkę, jest o Etiopii. Nie mogę się doczekać, już chcę tę pozycję mieć. Wiem jednak, że całości nie przeczytam, dlatego od razu szukam, co w niej jest najlepsze i tylko za tę część chcę zapłacić. Poproszę zatem w księgarni o przygotowanie mi stron od 26 do 39 i o zapakowanie w specjalnym segregatorze ze zdjęciem i autografem autora. Ile płacę? A mogę na kredyt?