Piwo tanieje

Przespacerowałem się po Piotrkowskiej i stwierdziłem, że piwo w ogródkach jest coraz tańsze. Niestety, bardzo trudno znaleźć ogródek, w którym nie przesiadywaliby uczniowie. Martwi mnie to, ponieważ w ostatnim dniu roku szkolnego zamierzam gdzieś przycupnąć z piwem w dłoni i nie wiem gdzie. Oczywiście mógłbym się stuknąć szklanką z uczniami, ale jakoś nie mam ochoty. Staroświecki się zrobiłem. Jeszcze bym sprowadził młodzież na złą drogę. Na razie to uczniowie sprowadzili mnie na bardzo złą drogę, bowiem w poszukiwaniu terenu, na którym nie byłoby śladu uczniowskiej stopy, zapędziłem się w rewiry wyjątkowo niebezpieczne. Zrobiło się tak nieprzyjemnie, wokół same obce typy, ekipa chyba na przepustce z więzienia, że zatęskniłem za obecnością uczniów. I teraz mam dylemat. Czy powinienem uczcić zakończenie roku szkolnego w niebezpiecznym miejscu, ale za to z dala od uczniów? Czy raczej machnąć ręką na anachroniczne zwyczaje i iść do ogródka na Piotrkowskiej, gdzie bezpiecznie, ale za to wokół sami uczniowie? Co robić? Oczywiście w grę wchodzi jeszcze wychylenie kufla w domu, co jednak pachnie dulszczyzną. Przydałaby się knajpka, do której wstęp mają ludzie po trzydziestce. Piszę po trzydziestce, bo jak damy po dwudziestce, to ochrona wpuści nawet gimnazjalistów. W ogóle teraz młodzież jest ponad wiek dojrzała, więc w tych ogródkach siedzą według dokumentów dzieci, a według samoświadomości dorośli ludzie. Jak co roku ci tak zwani dorośli ludzie będą bez skrępowania przesiadywać w ogródkach piwnych, a faktycznie dorośli nauczyciele mają problem. Oczywiście można by zostać w szkole i tu chlapnąć, jeśli kto odważny bądź szalony. Muszę się przespać z dylematem, może sen przyniesie rozwiązanie.