Absolwenci są wszędzie

Zapomniałem, że moi wychowankowie są wszędzie, nawet w mysiej dziurze. Przepaliła mi się żarówka w samochodzie i to ta ważniejsza, od kierunkowskazu. Akurat miałem wyjeżdżać w pilnej sprawie, a tu taki przypadek. Całe szczęście, że blisko domu jest stacja benzynowa. Niestety, na stacji mogłem kupić wszystko, co nie jest związane z samochodami, ale żarówek do kierunkowskazów nie było. Tak mnie to rozwścieczyło, że na cały głos powiedziałem, co myślę. Między innymi mówiłem o prezerwatywach i wódce, niezbędnych artykułach kierowcy, bo przecież żarówki, bezpieczniki i inne artykuły samochodowe to fanaberia. Gdy tak wyrażałem opinię wściekłego klienta, usłyszałem znajomy głos: „Panie Darku, niech pan się nie denerwuje”. Patrzę, a to absolwent. Strasznie głupio mi się zrobiło. Od razu doznałem metamorfozy i z wściekłego klienta przemieniłem się w milusińskiego.

Mój były uczeń przestał obsługiwać klientów i wyszedł do mnie, aby pogadać. Ludziska wprawdzie od razu się na nas wściekli i zaczęli krzyczeć, że stoją w długiej kolejce, że się spieszą itd. W ogóle byli bardzo nieuprzejmi. Dosłownie zabijali nas wzrokiem. Przecież widzieli, że znajomy spotkał znajomego, więc musi z nim porozmawiać o starych dobrych czasach, czyli z pół godziny. Niestety, naród był bezczelnie niecierpliwy. W ogóle ludzie są teraz strasznie nerwowi i nieuprzejmi. Nie byłoby tak, gdyby każdy człowiek liczył się z tym, że spotka swojego wychowanka. Wtedy by się pilnował, aby nie wyjść na chama. Ja sam bardzo dziękuję losowi, że zesłał mi na tej stacji benzynowej absolwenta, bo bez niego chyba bym nie zapanował nad emocjami i komuś tam przetrzepał skórę za brak tych żarówek. Byłem już bliski zastosowania rękoczynu. A tak dzięki wychowankowi kwestia żarówek do kierunkowskazów wydała mi się natychmiast nieważna. Bo czy to ma jakieś znaczenie? Tak to jest, najpierw ja wychowywałem chłopaka, aby nie był chodzącym chamidłem, a teraz on uczy mnie, żeby z wiekiem nie schamieć. Cudownie być nauczycielem.