Matura bez zmian

Tegoroczna matura jest moją trzynastą, czyli pechową, dlatego czuję, że coś się może wydarzyć. Gdyby ktoś mnie zapytał, co się zmieniło w egzaminie maturalnym przez te lata, to odpowiedziałbym, że nic. Uczniowie tak samo ściągają, jak ściągali kilkanaście lat temu, a nauczyciele tak samo udają, że tego nie widzą.

Kiedy podczas matury zdarza mi się interweniować i przerywać czyjeś ściąganie, abiturient patrzy na mnie jak na głupka, nie rozumiejąc, dlaczego przeszkadzam mu w pracy. To, że jego praca polega na odpisywaniu, nie ma tu żadnego znaczenia. Po prostu przeszkadzam. Teraz nawet uczeń może mi zwrócić uwagę, że regulamin zabrania członkom komisji chodzić po sali. Powinienem zatem usiąść przy stole. Tylko że jak ja usiądę przy stole, to niewiele widzę, ponieważ jestem krótkowidzem. Poza tym w pewnym wieku człowiek nie powinien nieruchomo siedzieć dłużej niż godzinę, bo mu się skrzepy zrobią w żyłach i jeszcze wykorkuje. Dlatego od czasu do czasu wstaję.

A zatem obecne przepisy, które unieruchomiły komisję egzaminacyjną przy stole, usankcjonowały ściąganie. Oczywiście małymi literkami niby jest zapisane, że można przerwać czyjś egzamin, gdy komisja ma pewność, że abiturient pracuje niesamodzielnie. Jednak w praktyce to się nie zdarza. Pokażcie mi szkoły, gdzie usuwa się z egzaminu dojrzałości osoby za to, że ściągały. Nawet gdyby spośród wszystkich ściągających maturzystów co setnego usuwano z sali, uznałbym to za sukces. Zgodnie z zasadą: „Jednego skarcisz, stu naprawisz”. Niestety, nie karci się nikogo, więc ludzie popadają w pychę i ściągają masowo.

Tak mnie to wkurza, że postanowiłem zaryzykować i usunąć z sali przynajmniej jedną osobę, która ściąga. Powiedzmy, że tę najbardziej bezczelną. Niestety, chyba powiedziałem o tym zbyt głośno, ponieważ w tym roku na egzaminie pisemnym nie dopuszczono mnie do żadnej komisji. Zamiast siedzieć w sali, będę więc dyżurował na korytarzu. Do moich obowiązków należy prowadzenie uczniów do toalety. Z tego powodu po wakacjach zamierzam trąbić, że u mnie można ściągać. Oznajmię w pokoju nauczycielskim, że nic mnie obchodzi, co robią maturzyści. Wtedy może trafię z powrotem do komisji, posiedzę sobie w sali, popatrzę w sufit i poplotkuję z koleżankami. A do toalet niech uczniowie chodzą w innym towarzystwie niż moje.