Brutalne zachowanie nauczyciela

Gwałtowna napaść na ucznia, gruboskórność, obrzucenie inwektywami, wybuch gniewu, brutalne zachowanie – to wszystko jest wbrew prawu. Nauczyciel nie może sobie na takie zachowanie pozwolić, bo przecież „uszkodziłby duszę” niedojrzałą. Pokazałby niewłaściwy wzorzec postępowania, straciłby autorytet itd. A jednak praktyka uczy, że agresywne zachowanie nauczyciela jest oczekiwane przez uczniów, czasem też przez rodziców.

Nie będę omawiał sytuacji, kiedy to rodzic prosił mnie, abym bił jego dziecko, bo sam już nie wie, co robić. Na prośbę rodzica nigdy ucznia nie uderzyłem. Prawa do bicia, jeśli takie w ogóle istnieje, nie można przekazywać komuś innemu. Inaczej smakuje uderzenie od krewnego, a inaczej od obcego człowieka. Jako uczeń byłem świadkiem, że nauczyciele bili. Mnie też się czasem dostało, ale to nie było częste. Później zdarzało mi się pracować w miejscach, gdzie istniał zwyczaj przyłożenia niesfornemu uczniowi. Wszedłem między wrony, krakałem jak i ony. Może tylko trochę cieńszym głosem, bo drygu do bicia uczniów nie mam żadnego. Zwykle przyprowadzałem łobuza do wychowawcy i on ręcznie tłumaczył.

Lepiej się sprawdzam w szkołach, gdzie działa chór nauczycieli ryczących na uczniów. Ja czasem też ryknę. Nie jestem jednak w tym dobry. Nie aż taki, jak pewna nauczycielka, do której rodzice przychodzą podziękować, że jak ona coś powie, to dziecko zawsze zrozumie. Niestety, ja zwykle mówię bez krzyku, więc moi uczniowie nie rozumieją. Ostatnio mam spore problemy z jedną klasą, która pewnie chodziłaby jak w zegarku, gdybym zdobył się na opieprzenie w stylu niczym święty Michał diabła, ale jakoś za delikatny jestem. Może się przemogę i zaserwuję młodzieży oczyszczającą torturę w postaci mocnych słów podniesionym głosem. Wiem, że niektórzy na to właśnie czekają, przyzwyczajeni, że w domu dopiero na dźwięk pewnych słów podnosi się tyłek z kanapy. Właśnie z powodu zbyt delikatnej mowy belfrów niektóre dzieci w szkole strasznie się frustrują. Normą w wielu rodzinach jest codzienne maltretowanie się i obejmowanie na zgodę, potem znowu maltretowanie się i obejmowanie, i tak przez całe lata. Więc jak nie ma krzyku, nie ma potem okazji do zgody, w ogóle jest wtedy bezuczuciowo, mdło i drętwo.