Mało robić – dużo zyskać

Dzisiaj miarą wartości szkoły jest procent uczniów zdających egzamin dojrzałości. W Dwa Jeden, gdzie pracuję, zdają wszyscy lub prawie wszyscy. Zdarza mi się czasem „oblać” kogoś na ustnym, najwyżej jedną osobę na prawie 200 zdających, jakiegoś wyjątkowego nieuka. Ale i tak jest potem taka afera, że wolę przepuszczać wszystkich. Co mi tam. Jestem człowiekiem i chcę mieć święty spokój. Jeśli uczeń powie na egzaminie kilka słów, nawet bez sensu, zda. Jeśli nie powie nic, musi nie zdać. Zasada jest prosta: mówcie, co chcecie.

Podczas sprawdzania testów egzaminu pisemnego wszyscy egzaminatorzy danego okręgu są skoszarowani w jednym miejscu. Obowiązują wtedy specjalne procedury związane z tzw. pracami progowymi, czyli takimi, w których brakuje kilku punktów, aby uczeń zdał. Należy z progową pracą udać się do przełożonego, specjalnego nadzorcy, który spróbuje coś w tej pracy znaleźć. Potem ów opiekun przekonuje nas, abyśmy jednak dodali do pracy kilka punktów. One tam są, tylko nasze zmęczone oczy tego nie widzą.

Co mi tam. Dodaję. Jestem człowiekiem i chcę mieć święty spokój. Zdarzyło mi się nawet uznać za pracę maturalną list do mnie, w którym to abiturient usilnie prosił (zwracając się do mnie „proszę pani”), abym ulitował się i przyznał mu dodatkowo kilka punktów za dobre chęci. Przecież skończył szkołę i przyszedł na egzamin. Matura należy mu się jak psu zupa. Sprawdziłem list pod kątem językowym, znalazłem sześć punktów i dzieciaka przepuściłem.

Wiedząc o cudach nad testami maturalnymi, jestem pewien, że ci, którzy matury nie zdali, naprawdę byli do niczego. Musieli oddać puste testy albo napisali pracę w marsjańskim języku. Gdyby napisali pacierz albo litanię do św. Józefa, już by zdali. Zasada jest prosta: piszcie, co chcecie.

Dlaczego mimo cudów nad testami i przymykania oczu na liczne braki podczas egzaminów ustnych, tak dużo uczniów nie zdaje matury? Dlaczego mimo tolerowania ściąg, o innych przekrętach nie wspominając, 20 procent w skali kraju oblewa egzamin? Dlaczego mimo wprowadzenia amnestii maturalnej, i tak nie wszyscy otrzymują świadectwo dojrzałości?

Uważam, że choćby wprowadzono zasadę, iż wystarczy zdać pozytywnie tylko jeden dowolny przedmiot, a resztę można oblać, i tak nie wszyscy sprostają tym wymaganiom. Rozpanoszyła się wśród młodzieży, podobnie jak wśród dorosłych Polaków, zasada: mało robić – dużo zyskać. To istny wirus! Rozprzestrzenia się błyskawicznie.

Dochodzi już do tego, że w moim tzw. elitarnym liceum uczniowie podczas sprawdzianu pytają mnie, czy „Pan Tadeusz” to powieść, w jakiej epoce literackiej powstała III część „Dziadów”, jak się pisze „mężczyzna”, czy 247 słów w pracy wystarczy (należy napisać co najmniej 250 słów, ale można i 500). Najwyższe oceny z przedmiotu chcą mieć osoby, które ani razu gęby nie otworzyły przed klasą, a każdą pracę pisemną muszą poprawiać, bo za pierwszym razem zaliczają na minimum lub na ocenę niedostateczną.

Podejrzewam, że wirus: „mało robić – dużo zyskać”, niszczy szkoły w całej Polsce. Oczywiście jedne mniej, a inne bardziej. A na wirusa amnestia nie działa, zarażonym uczniom też samo zwolnienie od nauki nie pomoże. Wszyscy, i nauczyciele, i uczniowie, pilnie potrzebujemy lekarza, prawdziwego fachowca od nauczania. Nie jest nim Giertych, ponieważ też zaraził się tym wirusem: nic nie robi, a chce wiele zyskać z samego faktu, że jest ministrem edukacji.