Filozofia jako wróg

Etykę wprowadzono do szkół jako konkurencję religii. To był poważny błąd, którego skutki odczuwamy do dziś. Wielu dyrektorów, aby nie narażać się Kościołowi, nie uruchamiało etyki w swoich placówkach. Tam zaś, gdzie nauczyciela etyki w końcu zatrudniano, był on piętnowany jako wróg religii. Sam uczyłem etyki w kilku szkołach, więc wiem, o czym mówię. Oczywiście bywały wyjątki, które potwierdzają regułę. Np. mądrzy księża, którzy widzieli we mnie pomocnika, a nie przeciwnika. Ale to rzadkość. Trudno teraz od etyki odkleić łatkę antyreligii. To już przedmiot stracony.

Ten sam błąd możemy popełnić, wprowadzając filozofię w zamian za jedną godzinę religii. Uczestniczyłem podczas rad pedagogicznych w niejednej dyskusji, czy dodać jedną lekcję biologii lub chemii kosztem historii lub polskiego, czy odwrotnie, i to zawsze kończyło się źle. Nauczyciele patrzyli na siebie wilkiem, przedmioty stawały się wrogie, współpraca niemożliwa. Nie wierzę więc, że Kościół w Polsce zgodzi się na jakiekolwiek ustępstwo. Sam też nie oddałbym nawet minuty na inny przedmiot, choćby to było opatrzone 100-procentową gwarancją nauczanie, jak zostać milionerem w pół roku. Po moim trupie! Wara od języka polskiego. Wara od religii!

A jednak filozofia w szkole to konieczność. Prędzej czy później w MEN zasiądzie ktoś światły i rozumny, kto popchnie polską oświatę na nowe tory. Minister Giertych, ogłaszając, że filozofia mogłaby zostać wprowadzona kosztem jednej godziny religii, wbija nauczycielom filozofii nóż w plecy. Znowu zostaniemy potraktowani jak wrogowie księży. Znowu przedmiot, którego zaczniemy uczyć, będzie konkurował z religią. Dość tych bzdur! Dość niedźwiedzich przysług, jakich bez ustanku wyświadcza nauczycielom minister oświaty!

Filozofia ma szansę być wprowadzona do szkół tylko wtedy, gdy zagramy z uczniami i ich rodzicami w otwarte karty. Po pierwsze, to jest odrębny przedmiot, a nie żaden przeciwnik religii. Po drugie, w polskich szkołach brakuje nauki pisania. I właśnie filozofii można by uczyć jako sztuki wypowiadania się: na lekcji ustnie, w domu na piśmie na najważniejsze dla człowieka tematy. Krótko i z sensem. Tak, jak to trzeba robić poza murami szkół, czyli w prawdziwym życiu.

Dodam, że studiując kilkanaście lat temu filozofię, napisałem dosłownie pięć razy więcej prac, niż podczas studiowania filologii polskiej. Były omawiane, oceniane, dyskutowane. Jak było z trenowaniem umiejętności pisania na łódzkiej polonistyce, przemilczę, ponieważ coś tym studiom jednak zawdzięczam. W każdym razie uważam, że absolwenci filozofii są dużo lepiej przygotowani do uczenia sztuki pisania niż poloniści. Brak szacunku do filozofii i nieznajomość specyfiki tego przedmiotu, w czym przodują decydenci edukacji w Polsce, powodują, że nasi uczniowie tracą szansę na opanowanie naprawdę przydatnych umiejętności.