Kreda do zjedzenia

Wczoraj poszedłem z grupką uczennic i uczniów klasy Id na spotkanie z Krzysztofem Skibą. Nie wspominam o innych uczestnikach spotkania, m. in. o wiceministrze edukacji M. Orzechowskim, ponieważ my poszliśmy dla Skiby. Wprawdzie często przyjeżdża do Łodzi, ale nie tak łatwo z nim porozmawiać. Tematem przewodnim dyskusji był problem, jak być w szkole indywidualistą.

Uczniowie mówili sporo o wyrażaniu swej wyjątkowości poprzez wygląd zewnętrzny (ubiór, uczesanie, biżuterię itd.), ale Skiba zaszokował wszystkich stwierdzeniem, że takich indywidualistów mamy miliony, czyli masę, wielki tłum. Dodał, że on w czasach licealnych, aby się wyróżnić, zjadał kredę. I nie był to bezsensowny gest. Wprost przeciwnie, jedzenie kredy miało ważny dla niego i całej klasy sens. Gdy nie było kredy, nauczyciel nie mógł prowadzić lekcji. Bo bez kredy nauczyciel jest jak bez ręki, nogi, głowy i jaj, jeśli mówimy o mężczyźnie. Indywidualizm to świadomość celu, do którego dąży się w nietypowy sposób (oryginalnym myśleniem, gotowością do niezwykłego rozwiązania problemu), a strój to dodatek. Wielcy indywidualiści chodzili do szkoły w mundurkach i to im nie zaszkodziło (z powodu mundurków zaproszono wiceministra edukacji).

Wróciłem do szkoły. Kredy nikt nie tknął, więc mogłem prowadzić lekcje.

Ortega y Gasset powiedział, że tylko indywidualista jest zdolny do reinkarnacji. W przyszłym życiu narodzony na nowo Krzysztof Skiba będzie pożerał kredę, aby nauczyciele nie mogli prowadzić swych lekcji. A na razie, skoro kreda jest, trzeba brać się do roboty.

Nie mogę sobie przypomnieć, który z apostołów powiedział do Chrystusa, że łatwiej zamienić wodę w wino, niż być w szkole indywidualistą. Boże, pomóż!

PS: Za udział w spotkaniu ze Skibą i za udzielanie się w dyskusji dziękuję moim uczennicom (Natalii W., Małgosi P., Ani C., Ani K. i Oli T.) oraz uczniom (Mariuszowi P., Adamowi S. i Grzegorzowi Cz.).