Węzeł ortograficzny

Mamy w Polsce ponad sto tysięcy zawodowych nauczycieli ortografii (polonistów) i co najmniej milion przygodnych (niepolonistów). Oprócz tego mamy jakieś dziesięć milionów ortograficznych domorosłych poprawiaczy regularnych i dwadzieścia milionów okazjonalnych. Reszta Polaków wyjechała za granicę i zobojętniała na krajowe przepisy.

Ci, co pozostali w ojczyźnie, interweniują w sprawie poprawnej pisowni poniższego zdania: „Kup dom lub samochód – poczuj luksus życia”.

Niestety, naród pisze tak:

„Kup dom lub samochód – poczuj lóksus życia”.
„Kóp dom lub samochód – poczuj luksus życia”.
„Kup dom lub samochud – poczuj luksus życia”.
„Kup dom lób samochód – poczuj luksus życia”.
„Kup dom lub samochód – poczój luksus życia”.
„Kup dom lub samochót – poczuj luksus życia”.
„Kup dom lub samochód – poczuj luksós życia”.
„Kup dom lub samochód – poczuj luksus rzycia”.
„Kup dom lub samochód – poczuj luksus żyća”.
„Kup dom lup samochód – poczuj luksus życia”.
„Kup dom lub samochód – poczui luksus życia”.
„Kup dom lub samohód – poczuj luksus życia”.

„Kóp dom lób samohut – poczói lóksós rzyća”.

Piszą tak i policjanci, i złodzieje, i zwykłe krawcowe, i elity wojskowe, i politycy prawicy, i lewicy, a także Samoobrony, i górnicy, i hutnicy, a nawet nauczyciele – każdemu się zdarza. A jednak wszystkie powyższe zapisy są zrozumiałe, choć – podobno – niepoprawne. Błędy ortograficzne robił i Mickiewicz, i Tuwim, i Słowacki, i Miłosz, i Wałęsa, i Kwaśniewski, a nawet Kaczyński – zresztą obydwaj. Różnica między nimi tylko taka, że jeden robi błędy częściej, a drugi jeszcze częściej.

Jeden zawodowy nauczyciel ortografii kosztuje skarb państwa rocznie 30 tysięcy zł (brutto, ozusowane) pensji oraz drugie tyle innych kosztów (utrzymanie budynku szkolnego w przeliczeniu na jednego pracownika, cena materiałów pomocniczych, komputeryzacja szkoły, nadzór pedagogiczny, kuratoria (wydatków na MEN nie liczę) itd.). Razem państwo wydaje na jednego nauczyciela ortografii 60 tysięcy złotych. Czyli na 100 tysięcy nauczycieli wydaje łącznie 6 miliardów (wszystkich kosztów – bezpośrednich i pośrednich).

Ponieważ społeczeństwo nie może nauczyć się poprawnej pisowni, wciąż trzeba kształcić nowych nauczycieli. Wykształcenie nauczyciela ortografii kosztuje rocznie ok. 60 tysięcy. Dla dobra państwa nauczyciele ortografii powinni mnożyć się jak króliki. Korzystając z koniunktury, uczelnie wypuszczają rocznie kilkanaście tysięcy nowych nauczycieli ortografii, za co państwo płaci okrągły miliard. Razem kształcenie ortograficzne kosztuje 7 miliardów złotych. Doliczmy do tego koszty ponoszone przez samych uczących się (zeszyty, książki, długopisy, ołówki, gumki, korepetycje, kursy itd.), minimum 100 złotych rocznie średnio na każdego Polaka, a wyjdzie nam co najmniej 3-4 miliardy.

Łącznie nauka ortografii to coroczne wyrzucanie w błoto 10-11 miliardów złotych. A choćbyśmy wyłożyli i 10 razy tyle, nie ma gwarancji, że Polacy nauczą się poprawnej pisowni.

Oczywiście wolontariat w nauczaniu ortografii też kosztuje. Amatorzy poprawnej pisowni, zamiast tropić błędy i je poprawiać, mogliby w tym samym czasie zupki głodującym podawać lub chorych pielęgnować.

Świat ma ważniejsze problemy niż błędy w pisowni.
Śwjat ma ważniejsze problemy niż błędy w pisowni.
Świat ma warzniejsze problemy niż błędy w pisowni.
Świat ma ważniejsze problemy niż błendy w pisowni.
Świat ma ważniejsze problemy niż błędy w pisownii.
Świat ma ważnieisze problemy niż błędy w pisowni.
Świad ma ważniejsze problemy niż błędy w pisowni.

Szkoła ma dużo ważniejsze problemy niż nauczanie ortografii.