Moralność elementarna

W tym roku realizuję projekt edukacyjny, którego celem jest sprawdzenie, jak uczniowie odbierają to, co mówi nauczyciel i pozostali uczniowie. Zadaniem wybranej osoby jest sporządzić na żywo możliwie wierny i dokładny zapis tego, co dzieje się na lekcji. Mimo że wybraniec dwoi się i troi, aby niczego nie pominąć, w rzeczywistości sporo dodaje od siebie (i jednocześnie odejmuje), ponieważ trudno mu nadążyć za szybkim tempem prowadzenia lekcji. Oczywiście ja niczego nie dyktuję, tylko prowadzę z uczniami rozmowę.

Dzisiaj przeczytałem notatkę z lekcji poświęconej  wydarzeniom w Gdańsku. Marcie nie udało się zapisać wszystkiego, ale nawet wyrywki, jakie zebrała robią na mnie wrażenie:

Znajomi nie reagują na naszą krzywdę, ponieważ boją się o swoje bezpieczeństwo. Jest to niepotrzebny strach. Rany fizyczne szybko się goją, a akt naszego tchórzostwa nigdy nie zostanie wymazany z naszej psychiki. Nie ma usprawiedliwienia dla osób, które nie pomagają poszkodowanemu – swojemu znajomemu. A jednak fakty dowodzą, że nawet będąc w gronie znajomych i przyjaciół nie możemy na siebie liczyć. Już w ewangelii został ten problem opisany – Piotr, jeden z najbliższych uczniów Chrystusa, ze strachu wyparł się go. W sytuacji, gdy zagrożony jest nasz znajomy, musimy zareagować, trzeba się do reakcji zmusić. Niekoniecznie nasza reakcja musi być atakiem fizycznym. Każde niespodziewane zachowanie świadków przestępstwa będzie dla sprawców irytujące i wywoła w nich niepokój. Zareagowanie nie tylko pomoże ofierze, ale także odmieni nasze życie, nie będziemy mieć później wyrzutów sumienia, że zachowaliśmy się jak tchórze. W dorosłym życiu, szczególnie po przekroczeniu kolejnych etapów, np. po skończeniu 30., 40. czy 50. lat, zaczną ogarniać nas depresje. Wtedy najlepszym lekarstwem będzie wspominanie pozytywnych wydarzeń z naszego życia, np. gdy byliśmy zdolni przeciwstawić się złu, gdy swoim zachowaniem przerwaliśmy męczenie ofiary itp.

To prawda, na lekcji mówiliśmy przede wszystkim o przychodzeniu z pomocą swoim znajomym. Już dawno pozbyłem się złudzeń i przestałem zachęcać młodzież do pomagania wszystkim, którzy znaleźli się w potrzasku. Wszystkim ludziom, czyli także obcym. Na ten temat w szkole się nie wypowiadam ani za, ani przeciw – po prostu milczę. Nie dlatego przestałem uczyć wyższej moralności, że mam inne zdanie. Nadal uważam, że każdej ofierze ataku trzeba przyjść z pomocą. Po prostu nie zdążyłem jeszcze zrealizować pierwszego celu wychowawczego – nauczyć, że pomaganie przyjaciołom i znajomym to nasz psi obowiązek.

Wydarzenie w Gdańsku przekonało mnie, że w sprawach moralnych nadal musimy uczyć młodzież podstaw, elementarnych wręcz zachowań. Na stawianie poprzeczki wyżej jeszcze za wcześnie.