Podręczniki w wersjach partyjnych

Podręczniki, które dziś są używane, muszą odejść. Merytorycznie nic im przeważnie nie można zarzucić. Niestety, gdy powstawały, program nauczania nadzorowała nie ta partia, która dziś trzyma ster okrętu. Dlatego uczniowie uczą się, że ta czy inna postać historyczna była bohaterem i wielkim twórcą, gdy tymczasem powinni wiedzieć, że to zdrajca wyszkolony przez służby specjalne.

Ideologicznie nieomal każdy dzisiejszy podręcznik nadaje się do kosza, nawet te do matematyki i chemii. Młodzieży bowiem powinno się przedstawiać tylko te wzory, które mają poparcie obecnego sternika w MEN. Kto wie, czego można się nauczyć z matematycznych wzorów, za którymi stali agenci postkomuny? Kto wie, jakie zasady zawiera podręcznik do chemii, jeśli jego autorzy nie przeszli lustracji?

Wydawcy podręczników muszą dziś odpowiedzieć na pytanie, kogo postawić na miejscu, gdzie stało ZOMO, a kogo tam, gdzie stali patrioci, wierni synowie ojczyzny. Oczywiście prędzej można przewidzieć z dokładnością co do jednego, ile ziemniaków urodzi polska gleba w przyszłym roku, niż to, kto będzie wtedy kontrolował programy nauczania i jakie poglądy głosił. Szkoda, że podręczników nie pisze się z szybkością ukazywania informacji przez popularne wyszukiwarki internetowe. Wystarczyłoby kliknąć i za sekundę mielibyśmy tę właściwą wersję podręcznika.

Niestety, to niemożliwe. Trzeba umieć planować i przewidywać, dla kogo się pisze. Czy dla PiS-u, czy dla PO, a może dla partii rolników albo dla lewicy, która jeszcze może zmartwychwstać. Bądź tu mądry i pisz dobry podręcznik. Dobry, znaczy uwzględniający poglądy polityczne tych, którzy będą panować nad edukacją w najbliższych latach. Edukacja to pole minowe dla wydawców, ale na tym polu ukryte są wielkie skarby. Kto pierwszy zgadnie, która ścieżka jest bezpieczna, ten zgarnie fortunę. Być może cały tort będzie dla niego. Reszta wydawców zostanie rozerwana na strzępy. Zwiększy się bezrobocie.

W związku z tym mam propozycję, aby podręcznik podzielić na kilka stref, minimum 3. Początek, środek i koniec. Na początku książki drukowano by wersję wiedzy zaaprobowaną przez partię, która zdobywa w sondażach największe poparcie, w środku – informacje uzgodnione z partią z drugim poparciem, a na końcu wersję partii będącej na trzecim miejscu przedwyborczych prognoz. Oczywiście sondaż to nie to samo co wybory. Po wyborach nauczyciel kazałby wyrwać z książki dwie spośród trzech wydrukowanych wersji, dzięki czemu można by uczyć się tej właściwej, zaaprobowanej przez zwycięską partię.

Lepiej bowiem niszczyć część książki, niż skazywać całość na wyrzucenie do kosza. A to właśnie grozi tym wszystkim podręcznikom, które dziś tworzone są pod dyktando Romana Giertycha. Mają szansę nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Dlatego zachęcam wydawców. Drukujcie podręczniki uniwersalne! Mniej na tym stracicie.