Komu by tu przytegocić?

Każdemu nieraz brakuje jakiegoś słowa albo też wie, że słowa tego użyć nie wypada. Obserwowałem przez kilka dni, jak sobie radzą praktykantki, gdy zachodzi potrzeba powiedzieć coś mocniejszego do uczniów. Prośba czasem nie wystarcza, a na dłuższe wyjaśnienia nie ma czasu. Wypadałoby powiedzieć prezydenckie „spieprzaj, dziadu!” (oczywiście w wersji „spieprzaj, młody!”) albo poselskie „małczat, sobaki” czy staropolskie „morda w kubeł”. Do wyboru, do koloru. Niestety, student nie szanuje autorytetów, tylko chce mówić po swojemu.

W parze z ambicją nie zawsze idą umiejętności. Zamiast więc sypać mocnymi słowami jak z rękawa, praktykantki certoliły się, najpierw groźnie patrząc, potem przesadzając recydywistów do przodu, w końcu zaś zwracając uwagę frazami urwanymi, np.: „Co ty mi tu?”, „Bo cię!”, „Jak ja cię!” czy też „Spokój mi mać!”. Ponieważ dzieci szybko się uczą, podobnym językiem odpowiadały na zadawane pytania. Mogłem więc usłyszeć, że „Mickiewicz nieźle w Polsce”, „Dziady bardzo na mnie” albo „Nałkowska wiele mi nawet bardzo”. Słuchając tego wszystkiego, pomyślałem, że coś jest nie ten teges z czasownikami. Albo do oddania właściwego sensu nie ma w języku polskim odpowiedniego czasownika, albo nie wypada go użyć, bo może to się źle skończyć (np. ktoś uzna to za obraźliwe słowa).

Jako nauczyciel języka polskiego nie mogłem pozostać obojętny na ten brak w ojczystej mowie. Myśląc o ten teges, szybko ukułem czasownik uniwersalny – „tegocić” – którym można by się posługiwać w każdej sytuacji, nie ryzykując nic. Od razu więc kazałem uczniom przytegocić na jutro zadanie nr 5 z podręcznika. Ostrzegłem, żeby na następną lekcję nie tegocili się całą godzinę, tylko byli punktualni. Gdy ktoś chciał coś powiedzieć, uprzedziłem, aby mi się nie wtegacał między miętę a rumianek, tylko dał mi skończyć. A teraz mogą stegacać z sali, bo przerwa jest też dla nauczyciela.

Wszyscy wiedzieli, o co mi chodzi. Słowo „tegocić” jest zarazem kulturalne, jak i niekulturalne, to zależy, jak kto chce rozumieć. Dlatego nie ma sensu ryzykować, że na wulgaryzm ktoś się obrazi, a na łagodne słowo odpowie lekceważeniem. Wystarczy odpowiednio zaakcentować uniwersalne słowo „tegocić” i sprawa od razu stanie się jasna. A jak nawet wtedy ktoś nie zrozumie, zawsze można mu przecież przytegocić, czyli… to już zależy od tego, kto chce tegocić: nauczyciel, praktykant, poseł w sejmie czy sam prezydent.